Wróć do: Dniepr Racing Team

Branna 13-14.09.2014

Branna 2014

Po ubiegłorocznym sukcesie na wyścigach w Brannej postanowiłem trochę usprawnić motocykl tak, żeby obronić tytuł i pojechać jeszcze szybciej. Przygotowania szły praktycznie już od zeszłego roku; oprócz zwykłych upierdliwości związanych ze zdobyciem licencji sportowych w naszym pięknym kraju czekała mnie jeszcze praca związana z przeróbkami mechanicznymi.

Przede wszystkim wózek został odchudzony przez Bartka z Metalmorfozy. Koło zostało wymienione na lżejsze, od samochodu Morris Mini. Przednia owiewka przypłynęła do nas aż z Hongkongu dzięki pomocy kolegów z LST. Dzięki pomocy Adama z wysp udało się załatwić lżejszą kierownicę. Poza tym było jeszcze dużo jeżdżenia, załatwiania, klejenia, spawania, lakierowania i gdzieś w sierpniu wszystko było już gotowe.

Najwięcej problemów było z przednim hamulcem. Tarczę zakwestionował komisarz techniczny jeszcze w 2013 roku, więc przeszliśmy na układ bębnowy z rozpieraczem hydraulicznym. Próbę zaliczył, więc byłem dobrej myśli.

Nasz super-sportowy silnik wciąż tkwi w fazie konstrukcji, zmuszeni byliśmy więc użyć tego samego silnika, co w zeszłym roku.

Każdy pewnie w takiej sytuacji chciałby wypróbować sprzęt w akcji, ja też chciałem. Jak zwykle okazuje się, że na najbliższych torach nic się nie zmieniło: tor Wyrazów dalej jest dziurawy, zaniedbany i niebezpieczny, tor Kielce nie ma homologacji na motocykle, a próby wejścia na obiekt "od zakrystii" zaczęły mnie już drażnić. Próba maszyny na zwykłej, wiejskiej drodze skończyła się atakiem chłopstwa z grabiami i trzeba było przerwać trening, ale na szczęście wystarczyła, żeby stwierdzić, że wszystko działa bez zarzutu.

W piątek 12-go września wyruszyliśmy do Brannej. Po drodze padał deszcz, a jak dojechaliśmy około trzeciej w nocy, przywitała nas lekka mżawka. Rozbiliśmy namioty na naszym starym miejscu i poszliśmy odespać drogę.

Nazajutrz po śniadaniu udaliśmy się na miasto obejrzeć motocykle konkurencji i zrelaksować się po podróży. Zawsze przede wszystkim zwracam uwagę na boksery z sowieckim rodowodem. Były obydwa Urale, była stara beemka, więc już wiedziałem, że będzie dobra zabawa.

Odwiedziliśmy też naszych znajomych z LST. Bardzo chciałem się przyjrzeć ich motocyklowi - w końcu to fabryczna konstrukcja z wieloma ciekawymi rozwiązaniami, które może dadzą się zaadoptować do Dniepra.

Branna 2014

Byłem, obejrzałem - maszyna piękna, wszystko jest w niej przemyślane, pozycja kierowcy wygodna - o klasę przewyższa naszą szkapę. Pomyślałem wtedy, że trudno będzie nam z nimi wygrać - połowę roboty za Szymona i Tomka zrobi sprzęt, a przecież jeśli kiedykolwiek mielibyśmy wygrać z szybszą, lżejszą od naszej maszyną, to tylko wtedy, kiedy jej załoga nie będzie miała większego doświadczenia w kierowaniu takim pojazdem. Czyli właśnie teraz.

Branna 2014

Po rundzie na mieście wróciliśmy do namiotów. Po obiedzie jeszcze raz poszliśmy na rynek celem zarejestrowania się w biurze zawodów. To już była czysta formalność, hamulec został zaakceptowany i z zadowoloną miną wróciliśmy do obozu. Powrót odbył się już na włączonym silniku, przy okazji powrotu zrobiliśmy kilka zakrętów na asfalcie celem sprawdzenia regulacji silnika. Oczywiście wyskoczył jakiś Czech, jeden z naszych sąsiadów - zawodników, i głośno zwrócił nam uwagę, żeby (jak się domyślam) nie hałasować i że jest zakaz jazdy przed zawodami. No i co miałem mu odpowiedzieć? Że przyjechaliśmy z kraju, gdzie nie ma nawet jak sprawdzić, czy ta nasza konstrukcja w ogóle jeździ? Że tory u nas sprzedaje się deweloperom na budowę blokowisk? Albo że niektóre tory nie mają homologacji na motocykle? Czy on to w ogóle byłby w stanie zrozumieć? Kiwnąłem więc głową, że "sorry", ale jak to w życiu - niech sobie gadają, ja swoje ugrać muszę - próba wypadła pozytywnie i nie będę musiał na treningach kręcić śrubkami od zaworów.

Branna 2014

Wieczór upłynął nam już dalej spokojnie, ostatnie oględziny motocykla zostały zrobione, olej w porządku, ciśnienie w kołach w porządku - sobota pokaże, jak sprawdzi się w praktyce.

Branna 2014

W sobotę wstajemy wcześnie rano i zaliczamy kąpiel w jeszcze ciepłej wodzie. Po śniadanku mamy wolny czas do pierwszego treningu kwalifikacyjnego. Zaczynają jeździć najmniejsze pojemności. Może kiedyś przyjadę tu jako widz, usiądę w rozkładanym krzesełku i będę z zatyczkami w uszach podziwiał kierowców tych egzotycznych pojazdów; póki co, będąc zawodnikiem, rzucam okiem na inne klasy tylko pobieżnie. Jednak trochę się denerwuję i nie mogę długo ustać w miejscu. Ciekawe, jak denerwują się Szymon z Tomkiem? Pamiętam swoje nerwy przed moim pierwszym w ogóle startem na motocyklu z koszem - myślę, że przeżywają teraz podobne emocje.

Branna 2014

Zbliża się ta chwila, kiedy ogłaszają pierwszy trening naszej klasy. Ubieramy się w kombinezony i podjeżdżamy do ulicy. Przejeżdża samochód z kogutem i organizatorzy pokazują, że można jechać. Odpalamy sprzęt z popychu, noga podczas wskakiwania na siodełko osuwa mi się z podnóżka i wyginam dźwignię zmiany biegów. Ech, pechowo się zaczyna! Wolno włączamy się do ruchu i zaczynamy przyspieszać. Na razie wszyscy nas wyprzedzają, ale spokojnie, pozwólmy się rozgrzać silnikowi i oponom. Po pierwszym kółku zaczynamy już jechać normalnie. Zakręty wychodzą nam wzorowo, maszyna ładnie przyspiesza, ale nie przeginam z prędkością; siły należy zachować na właściwy wyścig. Nie widzę chłopaków z LST; czyżby się coś zepsuło?

Branna 2014 Branna 2014

Trening kończy się po kilkunastu minutach i zjeżdżamy do boksu. Wszystko gra, jestem dobrej myśli. Dźwigienkę zmiany biegów prostuję i doginam do starego położenia ręką. Zaintrygowany idę do ekipy z LST - okazuje się, że jest jakiś drobny problem z silnikiem, który zaczął się przegrzewać - powodem okazuje się niewłaściwie wyregulowany nożny hamulec, który podczas jazdy blokował koła, a to powodowało, ze silnik nie dawał rady. Szybka korekta i Triumph znowu jest gotów do jazdy.

Idę więc się zrelaksować przed drugim treningiem. Okazuje się, że nasze namioty stoją dosłownie kilka metrów od szlaku turystycznego. Mam sporo czasu, postanawiam się nim przejść. Piękne widoki, idąc tą ścieżką schodzi się wzdłuż górskiego potoku coraz niżej aż do mostu kolejowego. Żałuję, że nie mam więcej czasu na przejście całej tej trasy.

Branna 2014

Po powrocie jemy obiadek i podziwiamy treningi innych klas. Najbardziej podoba mi się bieg przedwojennych maszyn, w którym ścigają się Norton, Rudge, NSU, Matchless, Ariel, jakieś Jawy - a każdy silnik ma inny dźwięk. Najfajniej chyba warczy Rudge, Ariel też ma niezły gang. W ogóle te staruszki w ruchu prezentują się bardzo efektownie. Jestem ciekawy, czy nasi krajowi mistrzowie prostej na współczesnych japońcach daliby radę ich dogonić na tej trasie.

Branna 2014 Branna 2014

Po obiedzie mamy drugi trening kwalifikacyjny. Kiedy zbliża się nasz czas, przebieramy się znów i już za chwilę jedziemy w peletonie. Tym razem jednak zaczynam mieć pietra podczas jazdy. Ekstremalnie twarde zawieszenie nie wybiera nierównej nawierzchni koło cmentarza; przednie koło podskakuje, silnik wyje na wysokich obrotach, a ja zastanawiam się, czy korbowody, wadliwie przecież odlane już w Kijowie i prostowane przez Marka z Jarmotu wytrzymają. A jak się urwą? Już kiedyś to przeżyłem, nie chciałbym tego po raz drugi. Silnik pracuje bez usterek, ale mimo to denerwuję się, doszukując się w jego dźwiękach czegoś niepokojącego. Za chwilę daję się jednak ponieść emocjom i zapominam o temacie. Brakuje nam mocy w silniku; jeszcze 10 KM i pokazalibyśmy, na co nas stać, a tak trzeba walczyć o każdą sekundę na zakrętach, bo na prostej wyłącznie tracimy. Znów nie mogę dojrzeć ekipy z LST. Za chwilę widzę ich, stoją na zewnętrznej zakrętu pod górę. Czyżby znowu awaria? My jedziemy do końca i za parę minut sędzia daje znak do zakończenia treningu.

Branna 2014

Znowu idę więc do Tomka i Szymona. Tym razem chłopaki świadomie zrezygnowali z udziału w całym treningu - kwalifikacje i tak zaliczyli, ale oszczędzają sprzęt na wyścig w niedzielę. My nie musimy tego robić, wolę skorzystać z możliwości odkręcenia manetki, bo u nas nie ma gdzie tego sprawdzić.

Mam poważne zastrzeżenia co do działania skrzyni biegów - decyduję się wymienić ją na inną. Trochę pomaga mi Michał z Krzyśkiem i tak schodzi mi do wieczora.

Branna 2014

A wieczorem całą naszą piątką - czyli ja z Szymkiem, Paulina, Michał i Krzysiek - idziemy na piwko. W tym roku na rynku nie ma muzyki na żywo, ale i tak jest fajnie. Potem spotykamy się z ekipą LST u nas na kieliszeczku czegoś mocniejszego. W dobrych nastrojach rozstajemy się, życząc sobie powodzenia na niedzielnych zmaganiach.

Branna 2014

Niedziela wita nas deszczem. Najpierw jest to mżawka, ale za chwilę już elegancko leje. Cholera, myślę sobie, chyba odwołają imprezę. Niektórzy rezygnują sami ze startu, inna klasa znowu z powodu deszczu jest przesunięta w czasie. Nasz wyścig jest sporo później, ale nawet jak wyjdzie słońce, to co z wodą na torze? Stoją kałuże, woda ścieka na pobocze… Nie wygląda to ciekawie i nie jest bezpieczne. W przerwie ekipy zgarniają z asfaltu wodę za pomocą szczotek na trawę. Powoli wychodzi słońce, może zdąży to wszystko obeschnąć?

Szymka otruli obiadem poprzedniego dnia w knajpie i teraz zdycha cichutko w kabinie busa. Solidna lufa pomaga mu wstać na nogi.

Branna 2014

Zbliża się godzina "W"; po raz ostatni sprawdzam sprzęt. Uzupełniam paliwo, sprawdzam olej, odbieram akumulator z ładowarką od Anglika, Dennisa Bagshaw; sympatyczny ten facet udostępnił nam możliwość podłączenia się do sieci. Szymek kontroluje kamerki zamontowane z przodu i z tyłu. Wskakujemy w kombinezony, bierzemy kaski i wolno zjeżdżamy na linię startu.

Sidecary są rozbite na dwie grupy; spowodowane to jest dużym zainteresowaniem wyścigiem w tym roku. W naszej grupie jadą: Ural braci Klimes, BMW z lat 50-tych, Vihur z silnikiem od CZ, Rumcajs (czyli duet Exner/Zatloukal na BSA), Katerina Rozenkova razem ze swoim facetem na Yamaha Windle, dwie Jawy 600 - w sumie chyba 12 maszyn. Druga grupa, która jedzie po nas liczy prawie tyle samo załóg, tyle że to motocykle o niebo szybsze od nas.

Branna 2014 Branna 2014

Jak się okazuje, nasza "pole position" jest tradycyjnie już na końcu. Obok nas stoi BSA z lat 30-tych i chłopaki z LST (nr Z57), nieco dalej Z73 Kateriny. Czy wygramy z nimi? Już za chwilę będzie wiadomo!

Branna 2014 Branna 2014 Branna 2014

Zaczyna się odliczanie. 30, 15, ... START! Macha czerwona chorągiewka i wszyscy zrywają się do biegu. Maszyna zapala już po krótkiej chwili, dość jednak długiej, żeby wszyscy nam odskoczyli o kilkanaście metrów.

Już siedzę na siodełku, już Szymek jest na swojej pozycji. Nieszczęśliwie z nerwów wyskakuje mi bieg, znowu tracimy kilka cennych sekund. Nareszcie opanowuję się; już jest dwójka, trójka, już doganiamy BSA z dziadkiem w koszu, już widzę przed nami Triumpha z LST i czerwony kombinezon Kateriny.

Branna 2014

Pierwszy zakręt pod górę, drugi, krótki wiraż przed zamkiem i powolusieńku peleton nam odjeżdża. Lekki łuk przy cmentarzu i zakręt o 180 stopni na końcu prostej. Odzyskujemy kilka metrów, ale przed nami znowu prosta z górki i znowu nam uciekają. Manetka jest już w pozycji "do oporu" i nic nie mogę na to poradzić, że brakuje nam koników.

Branna 2014

Na zakręcie pod górę doganiamy Triumpha, którego w międzyczasie wyprzedziła Katerina i trzymamy się ogona Szymona i Tomka. Nie ma ich gdzie wyprzedzić, a czuję tu naszą przewagę. Jedziemy więc jeden za drugim i na rynku wypadamy na prostą. Tu chłopaki szybko wykorzystują swoje 60 KM i odjeżdżają nam w siną dal. Dochodzimy ich przed zakrętem 180 stopni na końcu prostej - wyraźnie jeszcze boją się wejść ostro, więc robimy to my i wyprzedzamy ich na łuku. Teraz gaz do dechy! Prujemy całą mocą, ale oni już po chwili siedzą nam na ogonie i mijają z lewej. Daleko na horyzoncie widzę Yamahę Kateriny Rozenkovej. Znów dojeżdżamy do końca najdłuższej prostej, doganiając Triumpha pod górę. Gdybym to ja miał te brakujące koniki... Ech, w ostrych zakrętach jedziemy tuż za nimi, ale znowu po wyjściu na prostą nam odchodzą. Mam dodatkowo wrażenie, że silnik nie ciągnie tak, jak wcześniej. Wyraźnie rozpędza się wolniej na czwórce. Doganiamy znowu LST przy cmentarzu, ale znowu nam uciekają w dół z góry. Zaczyna się czwarte okrążenie. Czy damy radę jeszcze kogoś dogonić? Będziemy walczyć do końca.

Branna 2014 Branna 2014 Branna 2014

Maszyna jest wyraźnie słabsza, straciła trochę na mocy. I tak kręcę gaz do oporu, a na końcu najdłuższej prostej hamuję tak ostro, że aż się palą okładziny. Tylko radykalne metody mogą tu przynieść efekty. Znowu prujemy pod górę. Sędziowie machają żółtymi flagami - pierwsza awaria na torze. Zepsuł się Vihur, mijamy go, jak zjeżdża na pobocze.

Branna 2014 Branna 2014 Branna 2014

Nasz Dniepr jeszcze wytrzymuje. Na razie nas jeszcze nikt nie zdublował, to okrążenie jedziemy samotni - walka toczy się daleko przed nami. Po wyjściu z winkla dogania nas Trabant Groh. Z nim nie mamy szans, super lekka maszyna ma nad nami ogromną przewagę. Mimo naszych wysiłków kolejne okrążenie jedziemy również samotnie, nie mogąc dogonić nikogo ze stawki. Emocje są ogromne, mam sucho w ustach, kask paruje mi na zakrętach. Na łuku za cmentarzem dogania nas stara beemka z numerem 10M duetu Prchal/Cerny razem z Uralem braci Klimes. Mijają nas na zakręcie. Nie chcę tanio sprzedać skóry, mimo wszystko próbujemy ich dogonić na prostej.

Branna 2014

Mają lżejsze maszyny, mocniejsze silniki - ale zaraz zaczyna się podjazd pod górę, może tam ich dogonimy? Ale nasz silnik nie daje rady na dwójce pod górę, jak w zeszłym roku - muszę redukować do jedynki. Hamulce są już tak nagrzane, że hamując wciskam klamkę do oporu i parę razy mam wrażenie, że nie wyrobimy zakrętu. Ural powoli nam ucieka, ale po wyjściu z łuku na najdłuższą prostą widzę przed nami malutki punkcik. Lecimy tu na maksa, przed podjazdem ostro redukuję biegi i czuję znowu smród palonych okładzin. Teraz kilka ostrych wiraży przed publiką przed ratuszem i znowu prosta za rynkiem. Już nie przejmuję się silnikiem, a niech się nawet zaciera, ale musimy dogonić peleton.

Branna 2014

Widzę ich! Są, dwa motocykle przed nami - ciekawe, kto? Jeszcze łagodny łuk przed cmentarzem i dojeżdżamy do zakrętu 180 stopni przed najdłuższą prostą w dół. Z tyłu dogania nas granatowa maszyna, a przed nami BSA duetu Exner/Zatloukal. Przez mgnienie oka jedziemy razem, by po wyjściu z zakrętu zostać wyprzedzonym przez granatowy motocykl. Sami natomiast uciekamy BSA. Mimo wszystko doganiamy jakieś dwa zespoły. To Triumph Szymona i Tomasza i Ural Zdenka Klimesa! Razem wchodzimy w zakręt pod górę; siedzimy im na ogonie, kiedy niespodziewanie Ural ulega awarii. Szymon jadący tuż za nim gwałtownie hamuje, ja robię to samo, ale mamy o wiele gorsze hamulce - wyhamowuję dosłownie na styk. Ural zostaje na poboczu, LST ucieka nam na pełnym gazie a my znowu mamy poważną stratę do lidera.

Branna 2014

Jedziemy tuż za nimi, słyszę pisk naszych opon na wirażach, ale jednocześnie czuję smród spalonej gumy. Tuż za nami pędzi Trabant, po chwili nas mija i widzę, że cały czas w zakrętach jego koło tylne buksuje, paląc bieżnik. W pięknym stylu wyprzedza nas, a za chwilę - Triumpha. Nas z lewej mija czerwona Yamaha z numerem Z73, ale za to my zbliżamy się do maszyny Szymona i Tomka. Znów uciekają nam na prostej, tej najdłuższej. Przed podjazdem pod górę wyraźnie zwalniają. Teraz! Tam próbujemy ich wyprzedzić z lewej, ale się nie udaje, uciekają nam.

Branna 2014

Znów nam odjeżdżają. Ale teraz siedzimy im na ogonie. Na prostej przed ratuszem mamy ich w zasięgu wzroku, na zakręcie przed najdłuższą prostą są przed nami kilkanaście metrów. Na tejże prostej znowu nam odchodzą, ale kładę wszystko na jedną kartę - gaz do samego końca i hamowanie na granicy ryzyka tuż przed podjazdem. Mijamy ich tuż przed winklem. Teraz spokojnie, pod górę nas nie wyprzedzą, tylko utrzymać tempo i dobrze "wyjść z progu" na końcu łuków przed rynkiem. Widzę gorący doping polskich kibiców. Silnik wyje na jedynce, jeszcze dwa zakręty, jeszcze jeden, wypadamy na prostą i ... nagle dzieje się coś niedobrego. Maszyna zaczyna się krztusić, dławić, jeden garnek zaczyna przerywać. Muszę zwolnić; chyba przyciera się silnik. Do diabła! Czyżby koniec wyścigu? Triumph mija nas z lewej. Zwalniamy, pracuje jeden cylinder. Powoli odzywa się drugi. Musimy zwolnić; silnik pracuje nieregularnie, a wyścig ukończyć musimy! Jest chłodno, może załapie? Powoli praca zaczyna się stabilizować. Wreszcie odzywa się regularnym gangiem. Jedziemy dalej, ale niestety już sporo wolniej. Trzeba dojechać do mety! Ostatnie okrążenie pokonujemy w spacerowym tempie. Sędzia macha flagą w szachownicę. Meta - koniec wyścigu!

Zabieramy na pokład Paulinę z polską flagą i robimy pożegnalne kółeczko. Nasi kibice na poboczach machają flagami i kręcą szalikami! Wspaniała chwila, pozdrawiamy wszystkich widzów machając ręką.

Branna 2014

Zjeżdżamy wolno do boksu i silnik gaśnie. Już nie ma siły pchać sprzętu - jak się okazuje, zatarł się przedni hamulec - okładziny zapiekły się zupełnie w bębnie tak, że nie mamy siły obrócić przednim kołem. Całą ekipą pchamy motocykl pod wiatę, czas na naprawy będzie w domu.

Udało się, ukończyliśmy wyścig, a emocje były ogromne! Była szansa na lepsze miejsce. Może następnym razem?

Przychodzą Polacy, gratulują nieustępliwej walki. Szymek odpina kamery, ja rozbieram się z kombinezonu i idę odpocząć. Po południu ogłoszenie wyników.

Okazuje się, że tym razem nic nie wygraliśmy. Być może nic, ale dla nas emocje podczas wyścigu były nie do podrobienia. Następnym razem tak tanio skóry nie sprzedamy. Z nowym silnikiem tak łatwo nas nie dogonią, a mam wrażenie, że to my możemy dogonić naszych kolegów na zachodnich sprzętach.

Zima jest długa, na wiosnę sprzęt będzie gotowy.

Branna 2014

Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomogli: firmie Szlachet-Stal i Żwirowni Moników za wsparcie, koncernowi ORLEN za ufundowanie tej wyprawy, firmie Motokolonia za pomoc logistyczno-techniczną, chłopakom z LST za prace nad owiewką i wszystkim pozostałym, którzy są zawsze z nami. Bez Was ten wyjazd nie byłby możliwy.

Do zobaczenia w przyszłym roku na tej samej trasie!


Napisał Brzytwa

Zdjęcia: Libor Krmášek, Bevcio, Krzysiek, Marcin-organizator