Wróć do: Ural Team Piotrków Tryb.

Wyścigi na lodzie - Kedainiai (Kiejdany) - 16.02.2013

Kiejdany 2013

Ani się obejrzeliśmy, a tu nastał nowy rok 2013, a wraz z nim nowe plany na wyjazdy. Przez długi czas zresztą nie mogliśmy ustalić nic konkretnego, bo Litwini nie spieszyli się z podaniem harmonogramu eliminacji wyścigów. Kiedy w końcu się pojawił, okazało się, że pierwszy wyścig, jak poprzednio, odbędzie się na lodzie w miejscowości Nociunai koło Kiejdan 23 lutego.

Już od zeszłego roku nosiliśmy się z planem wymiany przedniego zawieszenia razem z główką ramy na zawieszenie firmy EML z lat 70-tych albo 80-tych. Wiązało się to z dość dużą ingerencję w konstrukcję ramy, a do tego potrzebowaliśmy konkretnego fachowca. Na szczęście Bartek z Metalmorfozamotorcycles miał dla nas czas i podjął się zadania. Cała sprawa trwała jeden dzień, łącznie z precyzyjnym ustawieniem odległości wyprzedzenia przedniego koła. I wszystko poszłoby zgodnie z rozkładem, gdyby nie zmiana wprowadzona przez organizatora w harmonogramie wyścigów, przyspieszająca imprezę na lodzie o tydzień. Cały nasz plan się zawalił i tradycyjnie już zabrakło czasu na trening i oswojenie się z nowym sprzętem; udało się nam wyskoczyć na zaledwie pół godzinki na tor, bo o jeździe na lodzie w naszej okolicy mogliśmy zapomnieć - z powodu ocieplenia byłoby to zbyt niebezpieczne. Algis, organizator wyścigów, miał te same problemy z pogodą na Litwie - do poniedziałku 11 lutego nie było wiadomo, czy grubość lodu na jeziorku, na którym odbywają się wyścigi, będzie wystarczająca. Nareszcie przyszedł mail, że temperatura spada, a pokrywa lodowa ma minimum 20 cm grubości.

Niezależnie od pogody, przygotowywaliśmy się do wyjazdu. Sylwek wykonał nam piękną osłonę na przednie kolcowane koło, Boguś wprowadził ostatnie regulacje w silniku, Szymek zrobił nową kolcowaną oponę przednią i już w środę byliśmy gotowi do wyjazdu. Wyjechaliśmy w czwartek.

Droga minęła bez przygód i już około 10-tej w piątek 15 lutego byliśmy w Nociunai. Postanowiliśmy tradycyjnie od razu zajechać na tor, żeby ocenić, jak to wygląda. Trasa była już wytyczona w przeddzień naszego przyjazdu. Temperatura wynosiła około trzech stopni na minusie, mimo to przy brzegu lód stopniał, dalej, tzn dwa - trzy metry od brzegu było OK. W porównaniu z zeszłym rokiem pojawiły się przynajmniej dwa zakręty o prawie 180 stopni i miałem wrażenie, że trasa zrobiła się nieco trudniejsza.

Siedem kilometrów dalej był motel, w którym spaliśmy w ubiegłym roku; zostawiliśmy przyczepkę z motocyklem na miejscu, a sami pojechaliśmy zrobić zakupy w markecie w Kiejdanach. W sklepie poznaliśmy miejscowego, starszego gościa mówiącego po polsku, który oprowadził nas trochę po starówce Kiejdan. Późnym wieczorem dotarła do hotelu grupa naszych znajomych, którzy mieli zamiar kibicować nam w sobotnim wyścigu.

Rano była dość wczesna pobudka; szybkie śniadanko i jedziemy na tor. Na miejscu byli już nasi znajomi zawodnicy, którzy witają się z nami serdecznie. Szybko zdejmujemy maszynę z przyczepy i rozstawiamy przenośny warsztat Bogusia. W naszej klasie w tym roku startuje aż 9 załóg, kilku zawodników nie mieliśmy jeszcze okazji widzieć w akcji. Klasa "350 Standard", która zawsze jechała z klasą "750 Retro Standard", zostaje ze względu na duże zainteresowanie i frekwencję wydzielona i jedzie osobno. Są pewne wątpliwości dotyczące naszej ramy i przedniego hamulca, które to elementy niedokładnie wpisują się w wymagania regulaminu klasy "retro". Jak się okazuje, zmiany - większe lub mniejsze - ma aż siedem załóg w naszej klasie. Arnoldas, niekwestionowany lider w naszej klasie zauważa, że należałoby zostawić obostrzenia takie, jak w klasie "twinshocks", popularnej w Wielkiej Brytanii. Zakładam więc, że nie będzie wniesiony żaden oficjalny protest, dlatego też przestaję się tym przejmować i idę razem z Szymkiem zarejestrować się u organizatora.

Czas sobie płynie, Litwini ustawiają bramkę na linii startowej, zawodnicy i obsługa techniczna rozstawiają stoliki, przygotowują motocykle. Część maszyn jest w ostatniej jeszcze chwili przed treningami regulowana i powietrze przesycone jest zapachem benzyny i spalin silników dwusuwowych.

Kiejdany 2013

Za jakieś pół godziny odbywa się odprawa zawodników. Miłym akcentem jest to, że Algis z zaimprowizowanej trybuny wita nas słowami "dziękujemy za przybycie na zawody naszych polskich kolegów", a my cieszymy się z ciepłego przyjęcia. Po odprawie, z której z racji słabej znajomości języka niewiele zrozumiałem, udajemy się do naszego boksu, gdzie rozpalamy ognisko i rozkładamy resztę gratów. Później idziemy odwiedzić naszych kolegów - konkurentów, a w międzyczasie trwają badania techniczne klasy "retro solo". Już po chwili pierwsi zawodnicy wjeżdżają na tor i zaczynają rozgrzewkę.

Kiejdany 2013

Po treningu solówek kolej na motocykle z koszem klasy "350", a potem "750".

Ubieramy się w ochraniacze i grube zimowe kurtki i podjeżdżamy do komisji technicznej. Badanie zaliczamy bez problemu.

Kiejdany 2013

Próbujemy pojechać na treningu, jak w zeszłym roku, ale nie jest to takie proste: jak w każdej dyscyplinie sportowej, trwa tu wyścig zbrojeń i nasi konkurenci, nie dość że doskonale przygotowani kondycyjnie, mają tez świetnie pracujące silniki i dobrze przygotowane kolcowane opony, wykonane nieco inną techniką, niż nasze.

Kiejdany 2013

Po treningu zjeżdżamy do boxu; nawet nie chce mi się przeczytać ulotki z wyścigu, bo czy będzie trwał 10 czy 12 minut, to już w tej chwili nieważne. Podczas jazdy nie mam i tak możliwości kontrolowania czasu.

Kiejdany 2013

Za chwilę ruszają wyścigi "solówek". My siedzimy przy ognisku, grzejemy ręce i czekamy na naszą kolej. Parę minut po zakończeniu wyścigu "solówek" jest bieg bieg klasy "350 standard z koszem". Idę na taflę popatrzeć, co i jak. W tej klasie, tak jak i w naszej, jest sporo nowych twarzy. Nie czekam jednak na finisz, bo już należy się zbierać do startu.

Jeszcze ostatni przegląd, jeszcze dolewka paliwa i jedziemy na start.

Kiejdany 2013 Kiejdany 2013

Organizator ustawia nas w jednej linii, Szymek rozgrzewa się, a ja myślę nad taktyką. W zeszłym roku przez błędy w montażu silnika i chęć zwycięstwa za wszelką cenę mieliśmy awarię w pierwszym biegu - ledwo dowlekliśmy się do mety, do drugiego biegu już nie wystartowaliśmy. W tym roku postanawiamy nie jechać w pierwszym biegu tak ryzykownie; na to przyjdzie czas w drugim. Chcemy wrócić z tego wyjazdu z kompletem punktów za obydwa starty.

Tymczasem w górę idzie tabliczka z napisem "15", więc wszyscy stoją gotowi do startu. Kiedy podnosi się tabliczka "5", silniki wyją już na wysokich obrotach, a każdy trzyma rękę na wciśniętej klamce sprzęgła. Ten moment jest zawsze najbardziej pasjonujący, ale i najbardziej ryzykowny. I kiedy emocje sięgają zenitu pada komenda START!

Kiejdany 2013

Sekunda, dwie, trzy i już jesteśmy na pierwszym, łagodnym lewym łuku. Wchodzimy w zakręt na jednej z ostatnich pozycji, ale gonimy stawkę. Próbujemy naśladować naszą konkurencję - oni wchodzą w zakręty na dość wysokich biegach z efektownymi uślizgami tylnego koła, a wysoka moc silników pozwala na szybkie wyprowadzenie maszyny z łuku na prostą. Ale nam ten manewr wychodzi słabo; nasze opony trzymają się słabiej powierzchni lodu, a silnik przydusza się na maksymalnych obrotach. Niemniej jednak próbujemy dogonić załogę przed nami. Ścigamy debiutantów na nisko zawieszonym motocyklu z silnikiem Dniepra; raz czy dwa udaje nam się ich wyprzedzić, kiedy siła odśrodkowa wyrzuca ich na zakręcie, ale już po chwili siedzą nam na plecach i na kolejnym łuku wyprzedzają nas.

Kiejdany 2013

Już na kolejnym lewym, łagodnym łuku, gdzie w zeszłym roku nadrabialiśmy prędkością po zewnętrznej, utrzymujemy jedynie stałą odległość za peletonem. Doganiamy końcówkę stawki na ostrym łuku w lewo, ale już na kolejnym ostrym zakręcie o 180 stopni w prawo uciekają nam. Już po trzech - czterech okrążeniach jasne staje się, że jadąc w ten sposób nigdy nie dojdziemy środka stawki, ale mimo wszystko na każdym lewym długim łuku próbujemy gonić resztę ekipy. Czas mija tak szybko, że nawet jestem zdziwiony widząc machnięcie flagą w kratę, że to już.

Kiejdany 2013

Nieco zawiedzeni dojeżdżamy do mety. Trener z mechanikiem są również rozczarowani. Tu potrzebna jest zmiana taktyki i techniki jazdy. Skoro mamy słabszy silnik i gorsze kolce, musimy za drugim razem pojechać inaczej.

Teraz jednak pijemy herbatkę, siedzimy przy ognisku i omawiamy nasz nieudany start.

Mamy ponad godzinę przerwy pomiędzy biegami. Postanawiam więc połazić trochę pomiędzy załogami, podejrzeć zastosowane patenty i obejrzeć maszyny, które w tym wyścigu debiutują. Irmantas pokazuje mi rozwiązanie zapłonu, które sam zastosował w swoim silniku, u kolegów z Nociunai oglądam przednie zawieszenie i gaźniki.

Kiejdany 2013

Czas mija, organizator zapowiada wyścig "350"-tek. Idę popatrzeć na start i pierwszych parę kółek i zbieram się powoli do naszego boksu. Wskakujemy na motocykl i po ukończeniu biegu "350" jedziemy na linię startową. W międzyczasie ma miejsce dość nieprzyjemny incydent; w tym roku publiczność wyjątkowo dopisała i ludzi jest naprawdę dużo. Organizatorzy mają z nimi problem, bo nie przestrzegają zaleceń, wchodzą na tor, biegają pomiędzy motocyklami i w taki właśnie sposób dochodzi do wypadku. Załoga z naszej klasy "750 standard" w takich samych kolorach jak nasze, potrąca młodą dziewczynę. Zdarzenie ma miejsce przy podjeździe do linii startowej. Ponieważ nasz motocykl jest pomalowany w prawie identyczne kolory, jestem odpytywany na okoliczność wypadku. Po wyjaśnieniu, że to inny motocykl, wyścig jest wstrzymany na kilkanaście minut do wyjaśnienia. Nie doszło do żadnego złamania, ale panienka jest zszokowana. Siedzi w busie, a dyskutują z nią organizatorzy. Wracają po jakimś czasie; sprawa zdaje się rozchodzić po kościach, ale poznany przez nas członek komisji technicznej klnie na lokalnych kibiców, z którymi są problemy. Są nieostrożni i przez to mogą narobić kłopotów.

Kiejdany 2013

Nareszcie jednak pojawia się sędzia i tabliczka z napisem "15" idzie w górę - w myślach odliczam sekundy do startu. Silnik warczy na obrotach, jedynka już wbita, trzymam motocykl tylko na sprzęgle - jeszcze pięć sekund, dwie, jedna... START! Maszyna rwie do przodu. Wchodzimy całym peletonem w pierwszy łagodny łuk w lewo, krótki odcinek prostej i oto pierwszy zakręt o prawie 180 stopni w lewo! Wszyscy wjeżdżają w niego prawie zwartą grupą oprócz Arnoldasa ("41"), który już zdążył się od nas odsadzić. Śnieg z lodem sypie spod kół oślepiając mnie; hamujemy ostro, redukuję szybko z trójki na dwójkę i na jedynkę i już na wyjściu gaz do dechy! Znowu jedynka, dwójka i oto zakręt o jakieś 120 stopni w prawo! Hamuję znów ostro. Zderzamy się z konkurencją; lekko ujmuję gazu, żeby nie uderzyli Szymka w plecy i znowu jedynka, dwójka, ostre hamowanie, redukcja i ostry zakręt w lewo, na którym celowo wjeżdżamy na półsprzęgle. Lekko nas wynosi na zewnątrz, ale szybko przyspieszamy i na maksymalnych obrotach na trzecim biegu przejeżdżamy najdłuższy łagodny łuk obok publiki. W tym miejscu mimo ostrego zacieśnienia skrętu bardzo wynosi nas na zewnątrz, ale to głupstwo - obaj czujemy, że ta technika jazdy zaczyna dawać efekty.

Kiejdany 2013 Kiejdany 2013

Przed nami już jeden z dwóch najgorszych zakrętów - znowu ostro daję po hamulcach. Jest z tym problem - mimo odpowietrzenia i prawidłowego działania na postoju podczas wyścigu zapowietrzają się błyskawicznie i przed każdym hamowaniem muszę kilka razy nacisnąć klamkę, co powoduje oczywiście utratę kilku cennych sekund. Znów ostra redukcja, wejście w zakręt na wysokich obrotach na półsprzęgle i ostre przyspieszenie na wyjściu z łuku. Kolejny zakręt i na skutek błędu naszej konkurencji zielona maszyna wylatuje z toru. Wyprzedzamy ich, choć widzę, że już za chwilę siedzą nam na plecach. Ale teraz jedziemy już pewniej i nie damy się tak łatwo wyprzedzić.

Kiejdany 2013

Dochodzimy na końcu najdłuższego łuku kolejne dwie załogi - maszynę naszych wiecznych konkurentów z numerem "9" (w zeszłym roku jeździła z numerem "8") i jakiś drugi zespół. Wchodzą w zakręt z dużą prędkością, tracą na uślizgu tylnego koła w przeciwieństwie do nas, którzy wyhamowaliśmy do jedynki i teraz zrywamy się, jak na starcie. Jedynka, dwójka i oto na kolejnym zakręcie obie ekipy widząc nasz motocykl chcą przyspieszyć i obydwa motocykle wyrzuca z toru. Szybko redukuję do jedynki, objeżdżamy ich po wewnętrznej i w kolejny lewy ostry zakręt wchodzimy przed nimi. Dosyć brutalnie zamykam ich w tym zakręcie i natychmiast zaczynamy przyspieszać. Utrzymujemy przewagę nad nimi w tym okrążeniu, ale cały czas trzymają się za nami.

Kiejdany 2013 Kiejdany 2013

Reszta stawki przed nami ciągle utrzymuje stałą odległość - spróbujemy ich dogonić na kolejnym zakręcie. Tymczasem sędzia pokazuje, że do końca zostały dwa okrążenia! Nie potrafię odpowiedzieć, którzy jesteśmy w stawce, ale wydaje mi się, że walczymy w tym biegu o czwarte miejsce. Teraz tylko utrzymać pozycję! Tyle, że aby ją utrzymać, trzeba zwiększyć przewagę nad nimi. Tor jest miejscami ciasny, mając mocniejszy silnik z łatwością można by utrzymać przewagę, ale przecież wyprzedziliśmy "9", maszynę mistrza za rok 2012. Załoga dziewiątki nie daje za wygraną. Na kolejnym ostrym łuku w lewo popełniam błąd; nie zdążam na krótkiej prostej wbić trójki, hamujemy wcześniej i ten moment bezwzględnie wykorzystuje załoga za nami; na kolejnym łuku nas lekko wynosi na zewnątrz a oni wyprzedzają nas po wewnętrznej stronie. Rozpędzamy się na długim, lewym łuku i oto sędzia macha flagą kończąc nasz bieg.

Kiejdany 2013

Zjeżdżamy do boksu w doskonałych nastrojach. To była dopiero walka! Pojechaliśmy na maxa, ale i oni też! Sądzę tak na gorąco, że w drugim biegu byliśmy co najmniej na piątej pozycji, o ile nie na czwartej!

Na razie nie ma jeszcze wyników, trzeba będzie jeszcze poczekać. Po nas jedzie klasa "750 OPEN". Przychodzi do nas Arnoldas i chwali za dobrą jazdę. Przyznam się szczerze, że pochwała z ust lidera zawsze brzmi bardzo miło; śmiejemy się razem i Arnoldas postanawia w sekrecie sprzedać nam zasady, dzięki którym sam zwycięża. Należy tylko - mówi - na początku, zaraz po starcie odkręcić gaz na maxa, a dopiero na mecie go zamknąć - ot, i cała tajemnica!

Kiejdany 2013 Kiejdany 2013

Rozbieramy się z ochraniaczy i pijemy herbatkę. Nic nas nie boli, Szymek nawet nie ma zadyszki. To dowód, że część roboty robi za nas nowe zawieszenie.

Po mniej więcej godzinie organizator zaprasza wszystkich na ogłoszenie wyników i rozdanie nagród. Pierwsze miejsce zajmuje załoga z numerem "41" - czyli niepokonany Arnoldas Meskelis z koszowym Nerijusem Ciurlys, co powoli staje się standardem.

Kiejdany 2013

Jak się okazuje, mamy w jednym biegu piąte, a w drugim ósme miejsce na dziewięć załóg, co i tak uważam za sukces wobec zupełnego braku treningów przez ostatnie kilka miesięcy.

Po ogłoszeniu wyników Litwini zapraszają nas do Wilkowiszek na obchody Dnia Niepodległości Litwy. Z przykrością musimy odmówić; nie zabraliśmy ze sobą śpiworów, mamy już opłacony hotel w Nociunai i dodatkowo 600 km drogi do domu. Zapewniam naszych kolegów, że poświętujemy na następnej imprezie w kwietniu. Żegnamy się serdecznie i jedziemy do hotelu. Tam zamawiamy sobie saunę i tak z piwkiem spędzamy miło wieczorny czas.

Następny wyścig odbędzie się 27 kwietnia w Rokiszkach - tym razem powalczymy o pudło.

Dziękujemy naszym sponsorom: Żwirowni Moników, Oldtimer Koni, Szlachet-Stal za wsparcie, a także Sylwkowi za osłonę wykonaną w trybie express i pozostałym naszym sponsorom.


Napisał Brzytwa

Zdjęcia: Donata Ausiejute