Wróć do: Ural Team Piotrków Tryb.

Dniepr Racing Team
VIII Wyścigi motocykli zabytkowych Super-Veteran, Lublin, 19 maja 2012

Lublin 2012

Po ubiegłorocznej edycji weterańskich wyścigów na torze odczułem pewien niedosyt; mimo zajęcia bardzo dobrej, trzeciej pozycji wszyscy wiedzieliśmy, że stać nas na więcej. Zastanawialiśmy się nad tym już w parę dni po imprezie 2011. Właściwie należałoby przygotować zupełnie nowy motocykl, bo start na asfalcie krosówką to jak jazda traktorem w formule 1.

Dzięki kontaktom z pracownikami KMZ pojawia się szansa kupienia motocykla wyścigowego w Kijowie. Przy najbliższym pobycie w okolicach fabryki oglądamy ten sprzęt. Właściwie niewiele z niego zostało; rama z przednim zawieszeniem, koła, kierownica i przerdzewiały na wskroś wózek. O dziwo, jest za to dokumentacja, tzn. kwit od dyrektora i głównego inżyniera z opisem sprzętu. Cena za ten złom jest na tyle zachęcająca, że kupujemy bez zastanowienia.

Już po oględzinach w domu widzę, że sprawa będzie ciężka. Brakuje oryginalnej pięciobiegowej skrzyni biegów; oryginalną tylną przekładnię z hamulcem hydraulicznym i szczękami od Wołgi ktoś podkupił nam dosłownie miesiąc wcześniej. Z silnika został karter, a przednie koło jest bez tarczy hamulcowej. Największy jednak problem jest z wózkiem, z którego sypią się wióry z rdzy. Czy jest w ogóle ktoś, kto podejmie się odbudowy czegoś takiego? Jest - firma nazywa się METALMORFOZA, mieści się w Człuchowie, a jej właściciel Bartek po obejrzeniu dokumentacji zdjęciowej podejmie się zadania. Akurat ma wolne moce przerobowe, więc jest w stanie zająć się tematem. Trochę się obawiam wyniku końcowego; po wizycie w warsztacie firmowym uspokajam się po zobaczeniu wcześniejszych prac Bartka. W końcu wykonanie gondoli kosza z aluminium świadczy o poważnych umiejętnościach firmy.

Już po miesiącu odbieramy motocykl po zakończeniu prac blacharskich. Błyskawiczne tempo powoduje, że teraz musimy poczekać nieco na uzupełnienie osprzętu hamulców i kierownicy. Z tego tematu nie ostało się nic, a z mglistych opowiastek wiemy, że obydwa hamulce powinny być hydrauliczne: przedni tarczowy, a tylny bębnowy. Z tylnym jest mniejszy problem; jest ukryty i możemy go wykonać w pewnym zakresie dowolności. Natomiast z przednim jest gorzej i stanowi on nieco luźną wariację na temat. Zdejmujemy oryginalną kierownicę, która waży o parę kilo za dużo i montujemy coś lżejszego. W międzyczasie nasz mechanik dociera silnik z KMZ, który był przygotowany wcześniej, a teraz został wbudowany w podwozie "emki" i jeździ sobie z prędkością 50km/h.

Dosłownie tydzień przed imprezą odbieram wszystkie graty z lakierni proszkowej. W poniedziałek 14-go wrzucamy silnik w ramę, a Boguś kładzie instalację elektryczną.

Niestety, stajemy przed poważnym problemem: wysiadają sprężyny zaworowe w prawym cylindrze. Jest środa, godzina 17:30, a ja nie mam samochodu, bo stoi w naprawie. Wsiadam więc na rower i objeżdżam całe miasto w poszukiwaniu sprężyn od Fiata. Udaje się; dzięki pomocy Huberta i Szymka znajdujemy dwie pasujące. Boguś przetacza talerzyki i już po 20-tej silnik pracuje jak należy. W tej sytuacji próbę ognia na trasie musimy odłożyć na następny dzień.

W czwartek spotykamy się u Szymka w wiosce. Jest tam kawałek asfaltu z zakrętem, jakiego nam trzeba. Przebieramy się w kombinezony i wyjeżdżamy za bramę. Po kilku przejazdach zjeżdżamy na podwórko; motocykl prowadzi się bardzo dobrze, nie trzepie kierownicą, w zakręty wchodzi jak po sznurku. To daje nam niezbędną dawkę optymizmu; powinno wszystko wypalić.

W międzyczasie rezerwuję hotel z piątku na sobotę. Wyjeżdżamy w piątek po południu 10-osobową ekipą. Kiedy dojeżdżamy do ośrodka "Krężniczanka", okazuje się, że w środku spotykamy ekipę węgierską! Co za przypadek, śpimy w tym samym hotelu! Jest Szandor senior z Szandorem juniorem i Gyorgi, startujący na wyścigowej Pannonii. Oczywiście jest gorące powitanie, Węgrzy częstują nas tokajem, my ich naszymi trunkami. Jest tak wesoło, że kładziemy się spać dobrze po 12-tej.

Lublin 2012 Lublin 2012

Rano szybka pobudka i razem jedziemy na tor. Rozkładamy się z naszym firmowym namiotem obok ekipy węgierskiej. Chłopaki wypakowują sprzęt, a ja idę nas zarejestrować w biurze zawodów.

Po przeglądzie technicznym dostajemy numer startowy "8". Z niecierpliwością czekamy na możliwość treningowej jazdy na torze. Po odegraniu hymnu państwowego grany jest hymn węgierski; nad torem powiewają flagi polska i węgierska - to bardzo miły akcent, który doceniają nasi węgierscy koledzy.

Czas wreszcie na jazdy treningowe. Organizator daje znak i kolejna grupka maszyn wjeżdża na zapoznawcze parę kółek. Wjeżdżamy i my; po wolnym pierwszym okrążeniu kolejne pokonujemy coraz szybciej. Niestety, z okrążenia na okrążenie jest mi coraz ciężej kręcić kierownicą. Zamontowany solidny amortyzator skrętu wymaga dużej siły; sprawdziłby się na długich, szybkich prostych, ale niekoniecznie na krętym torze dla gokartów. Zjeżdżamy więc do boksu, a Boguś odkręca amortyzator. Mam obawy, czy teraz nie będzie wyrywać kierownicy z rąk, jedziemy więc od razu sprawdzić zachowanie motocykla w warunkach bojowych. Okazuje się, że jest w porządku; nie trzepie, nie szarpie, za to mogę "podciąć" lewy zakręt tak, że zaczynamy pokonywać go driftem - rzecz przy zamontowanym amortyzatorze raczej niemożliwa do wykonania.

Lublin 2012

Wracamy więc do boksu i w dobrych nastrojach udajemy się popatrzeć na zmagania w poszczególnych klasach. Najliczniej obsadzona jest klasa 125-tek, ciekawy jest też wyścig, w którym startują dwa Urale i nasz kolega Robert na K-750. W międzyczasie bierzemy też udział w konkursie elegancji w klasie "SPORT". W klasie "retro" jest tyle ciekawych maszyn i tylu właścicieli w strojach z epoki, że komisja będzie miała naprawdę trudne zadanie.

Lublin 2012 Lublin 2012

Przed nami kończą się kolejne wyścigi, również bieg najmocniejszych maszyn w klasie powyżej 250. Niestety, nie możemy obejrzeć go w całości, ponieważ kolejny, VIII bieg to bieg motocykli z koszem. Wstajemy z trybuny i idziemy się przebierać w kombinezony.

Lublin 2012

Tradycyjnie już Węgrzy życzą nam udanej jazdy, a my im, i razem podjeżdżamy wolno na linię startową. Do naszego wyścigu zgłosiło się osiem załóg, niestety "lokalny mistrz driftu" - Grzesiek - z powodu tylu chętnych i pełnej obsady rezygnuje ze startu. Dostajemy ostatnie miejsce w kolejce, co nas wcale nie zraża - zabawa będzie jeszcze ciekawsza.

Lublin 2012

Start odbywa się w stylu "Le Mans"- machamy do publiki, poprawiam sobie jeszcze szybę w kasku, i kiedy ledwo dochodzimy do miejsca dobiegu, organizator macha flagą i już trzeba biec do maszyn i uruchamiać silniki! Chwila zagapienia, ale w przeciwieństwie do roku ubiegłego testujemy nasz nowy patent: wcale nie uruchamiam maszyny z kopniaka, tylko już zostawiłem ją z włączonym zapłonem i na dwójce; teraz biegiem wypychamy ją na tor i odpalamy na "pych". Przed nami tylko Artur Bielecki na turkusowym Uralu, ale nasz silnik zaskakuje od razu i już siedzimy mu na ogonie, a tuż za nami załoga węgierska.

Lublin 2012

Już na pierwszym łuku wysuwamy się na pierwsza pozycję i zaczynamy jechać na maksa. Jeszcze parę sekund wcześniej czułem się stremowany, jak zawsze. Teraz jednak trema ustępuje i już jestem spokojny; nasza przewaga nad resztą stawki powiększa się, choć Węgrzy cały czas nas gonią. O ile mieliby jednak szansę na długiej prostej z powodu mułowatości naszego silnika, to już na zakrętach jesteśmy lepsi; Szymek specjalnie na wyścig założył na prawy łokieć dodatkowy ochraniacz rowerowy na kolano i teraz w każdym prawym zakręcie szoruje nim po asfalcie.

Lublin 2012 Lublin 2012

Nie mieliśmy okazji wcześniej sprawdzić i dopasować się do motocykla, dlatego też dopiero gdzieś po drugim okrążeniu czuję, że wreszcie zająłem dobrą pozycję na siodełku. Teraz jedziemy jeszcze szybciej. Jazda sprawia mi olbrzymią satysfakcję; sprzęt wprost klei się do asfaltu, prowadzenie jest bez zarzutu. Szczególnie lewy zakręt, który z premedytacją zaczynam skracać tak, że całą maszynę zarzuca tyłem i aż żałuję, że w tym huku naszego megafonowego wydechu nie słychać pisku opon.

Lublin 2012 Lublin 2012

Odwracam się i widzę, że mamy sporą przewagę nad Szandorem i jego synem. To nas uspokaja tak, że Szymek mówi, żeby zwolnić, że teraz tylko utrzymać przewagę. Jedziemy rozsądnie; dublujemy Avo z koszem, kiedy na szóstym okrążeniu prawy cylinder zaczyna pracować na pół gwizdka. Czyżby znowu te cholerne sprężyny? Oglądam się za siebie; przewaga jednego okrążenia jest ogromna, ale przed nami jeszcze dwa; czy silnik wytrzyma takie tempo?

Lublin 2012

Przejeżdżamy kolejne metry i nasz motocykl wyraźnie słabnie; jedziemy na jednym cylindrze! Jaka szkoda, że przed trybunami nie podają, ile jeszcze do końca! To byłby pech; nie dojechać, nie ukończyć wyścigu z powodu awarii z taką przewagą! Oglądam się po raz kolejny; Węgrzy mają awarię, wypadli z toru. Nasz najgroźniejszy konkurent stoi na poboczu. Może się uda! Może dociągniemy jakoś do mety! Trudno, możemy przecież ostatnie metry dopchać sprzęt! Ostatnie okrążenie pokonujemy w naprawdę wolnym, spacerowym tempie. Z tego silnika nie da się już więcej wycisnąć. Wychodzimy na ostatnią prostą, o której tak naprawdę nie wiem, że to już ostatnia; pogubiłem się w obliczeniach ilości okrążeń z tych nerwów. Widzę sędziego, który zaczyna machać flagą w szachownicę. Jest!!! To już ostatnie metry! Udało się - jesteśmy pierwsi mimo takiej awarii!!!

Lublin 2012

W doskonałych nastrojach zjeżdżamy do boksu. Gratulują nam kibice, gratulują organizatorzy, jednak najpiękniejsza chwila jest podczas dekoracji zawodników - stoimy na podium na pierwszym miejscu. O tym marzyliśmy w zeszłym roku! Szymek odkorkowuje szampana i częstuje naszych rywali; żal nam Węgrów, walczyli do końca i gdyby nie ta awaria, pewnie mogliby nas dogonić. Może następnym razem będzie inaczej? W końcu chłopaki z Lublina odgrażają się, że może impreza za rok odbędzie się w innej lokalizacji?. Kto wie - zobaczymy; oby im się udało. Tor lubelski definitywnie zostanie zaorany, to była już ostatnia impreza Super-Veteran w tym miejscu. Ale jednak - do zobaczenia za rok!

Lublin 2012

Zespół pragnie gorąco podziękować sponsorom - firmie Szlachet-Stal, Żwirowni Moników, Oldtimer Koni, firmie Metalmorfoza oraz Radosławowi i Stanisławowi M. za pomoc w przygotowaniu maszyny do startów. Dziękujemy.


Napisał Brzytwa

Zdjęcia: gobert, szkp