Wróć do: Ural Team Piotrków Tryb.

Tor Oborniki 20-21.08.2011

Oborniki 2011

Na zaproszenie Darka Bilińskiego, zawodnika startującego w wyścigach quadów, postanowiliśmy wybrać się na kolejną edycję Mistrzostw Strefy Zachodniej Polski w dniach 20-21.08.2011. Byłaby okazja przejechać się po odnowionej trasie (tor, las i łąki wzdłuż Warty). Impreza miała mieć charakter "piknikowy" z szeregiem atrakcji dla kibiców. Wcześniej Darek jako przedstawiciel Motoklubu Oborniki zaprosił naszych znajomych z Litwy i Łotwy, startujących w sidecarcrossie na Litwie. Po cichu liczyliśmy na to, że oprócz kolegów z Polski na zaprzęgach przyjadą też Litwini i Łotysze.

W tygodniu przed wyjazdem zrobiliśmy sobie dłuższy trening na naszym torze w Niewierszynie, i tak przygotowani czekaliśmy na dzień wyjazdu. Wyjeżdżaliśmy w piątek po 17-tej i to w zasadzie z mojego powodu, bo wolnych dni zostało mi niewiele. Podróż przebiegała bez przygód i około 23-ciej byliśmy na torze w Obornikach. Na miejscu przywitał nas Mikimoll (Redmotorz). Przyjechał wcześniej, rozbił sobie namiot i samotnie czekał na nasz przyjazd. Wkrótce pojawił się też Darek. Szybko się rozpakowaliśmy, rozstawiliśmy swoje namioty i przy piwku spędziliśmy resztę wieczoru. A dlatego przy piwku, bo nauczeni doświadczeniem wiemy, że "zarwana" noc przed jazdą fatalnie odbija się później na kondycji w czasie wyścigu.

Oborniki 2011

Rankiem w sobotę od samego rana zaczął się duży ruch na całym obiekcie. Już od wczesnych godzin zaczęli przyjeżdżać zawodnicy i całe zespoły, ruszyło biuro rejestracji zawodników, pojawili się sędziowie. Wśród tylu ciekawych maszyn startujących w motocrossie i w klasie quadów nasza maszyna niezmiennie wzbudzała ciekawość. Panowała miła, piknikowa atmosfera. Wielu z utytułowanych zawodników chciało się "przymierzyć" do naszego motocykla. Wielu z nich udzieliło nam cennych rad związanych z tematem filtrów powietrza, gaźników, układów wydechowych itd. Szczególnie ciekawe dyskusje prowadziliśmy z ekipą sędziowską złożoną z dwóch starszych, sympatycznych panów z PZMOT, panem Firlikiem i panem Jankowskim (przepraszam, jeżeli przekręciłem nazwiska). Obydwaj startowali kiedyś w wyścigach i mieli sporo do powiedzenia w temacie sportu motocyklowego.

Po śniadaniu idę więc zarejestrować nasz zespół na imprezę. W okienku klasyka jazzu, czyli pani nie wiedziała, że motocykle z wózkiem też mogą się ścigać i że w tej dyscyplinie dwóch jedzie na jednym sprzęcie. Szybka interwencja Darka i za chwilę już wracam z numerem startowym. Nasze nadzieje na przybycie Litwinów rozwiewają się; cóż, trudno - rozumiem ich, mieliby ponad 1000 km do przejechania w jedną stronę.

Zaczynamy się jednak martwić na serio, gdyż z zadeklarowanych gości na zaprzęgach nikogo na razie nie widać. Idziemy więc obejrzeć tor. Na razie jest dość wcześnie, więc Darek proponuje, żeby przejechać się po torze, zobaczyć, jak wygląda, potrenować.

Oborniki 2011

Mechanik odpala motocykl, rozgrzewa przed jazdą i zjeżdżamy z Szymkiem na tor. Szymek straszył mnie tym torem już wcześniej: że wysokie górki, że jest "ostro", ale z góry wyglądało to w miarę niewinnie. Jak się okazuje, górki mają po 4-6 metrów wysokości. Odpuszczamy całą trasę cross-country w piaszczystych odcinkach i błocie, koncentrując się na tej części toru, która jest w centrum. Zakładamy, że oprócz nas będzie może jedna-dwie załogi; startując na całej trasie ginęlibyśmy z oczu publiki na długie minuty. Nie mamy odwagi wjechać na każdą górkę, przed niektórymi się wahamy, na niektóre wjeżdżamy z niewłaściwej strony. Tym sposobem oddajemy pierwszy skok, niejako zupełnie przypadkiem. Trudno jest mi teraz właściwie opisać to przeżycie; to jest takie wrażenie, jakby się jechało samochodem i nagle wjechało na górkę - po chwili przez ułamek sekundy leci się w powietrzu, tylko ze to wrażenie jest sto razy silniejsze. Dodajmy do tego lekkiego pietra, że coś się złamie przy lądowaniu i fakt, że skok wyszedł z zaskoczenia i mogę być z siebie dumny, że zwieracze nie puściły. Szymek natomiast nie wydaje się w ogóle zaskoczony i widzę, że podoba mu się skakanie. Przejeżdżamy też najbardziej hardkorową dla nas górkę, a właściwie dwie, tuż na granicy lasu. Z publiki zgromadzonej na górze ktoś krzyczy, że najeżdżamy z niewłaściwej strony. Jak się potem okazuje, to Stefan, operator spychacza, który na co dzień pracuje przy utrzymaniu toru w dobrej kondycji.

Oborniki 2011

Za chwilę zjeżdżamy do naszego boksu. Wymieniamy uwagi, a ja zauważam, ze skakanie wcale nie jest takie lekkie, jak to niektórzy uważają. Odstawiamy sprzęt i idziemy popatrzeć na zawody. Jako pierwsi startują "młodzicy"; chłopaki mają po jakieś 12 lat i kondycję, której mogą im pozazdrościć niektórzy faceci w sile wieku. Po nich kolejno wyższe klasy, zawodnicy z licencją, potem motocykle. Podziwiamy widowiskowe skoki quadów, potem motocykli. Szczególnie efektowne skoki wykonuje zawodnik o numerze "99" - podczas jednego z okrążeń przeskakuje całą najwyższą górkę. Jednak samo skakanie to nie wszystko - traci on sporo czasu na błotnistym odcinku toru i ostatecznie zajmuje jedno z dalszych miejsc.

Tymczasem na tor przyjeżdża Maciek z synem, na Uralu z napędzanym wózkiem.

Oborniki 2011

Nareszcie! Jest chociaż jeden przeciwnik, który chce pojechać razem z nami. Szybka rejestracja i czekamy razem na koniec zmagań Mistrzostw Strefy. Po nich wreszcie czas na nas. Objeżdżamy okrążenie zapoznawcze prowadzeni przez Darka na quadzie.

Oborniki 2011

Grzesiek, jeden z organizatorów, robi dla nas czterech cały show związany ze startem i dobiegiem do maszyn. Maciek z synem są szybsi i po chwili już jadą pełną mocą silnika. My tradycyjnie tracimy na starcie - spowodowane to jest faktem, że zawsze, bezwzględnie przed jazdą zapinam na rękę kill-switch (czyli odcięcie zapłonu), a zapinka jest wyjątkowo wredna. Ale bezpieczeństwo przede wszystkim.

Za chwilę siedzimy Maćkowi na ogonie, ale nie ma sensu wyprzedzać - mamy tu zareklamować retro cross i bardziej pokazać technikę jazdy. Maszyna Maćka to typowa maszyna stylizowana na militarną: napęd wózka, sakwy, pozostałe wyposażenie. Wszystko to gra ogromną rolę, przeszkadza w ściganiu się na torze i spowalnia motocykl. Maciek i Staszek jadą ostrożnie, my trzymamy się za nimi. Ma to swoje wielkie minusy - nie możemy się rozpędzić do skoku, bo boimy się, że skoczymy im na plecy. W prawdziwym wyścigu nikt nie ma takich dylematów, ale my jedziemy fair-play. Wszyscy jedziemy w zasadzie na luzie, oprócz tego my z Szymkiem trenujemy skoki. Przewidziane 10 minut mija szybko i oto już Grzesiek macha czarno-białą flagą. Koniec!

Oborniki 2011

Zjeżdżamy zgodnie do boksu. Na dziś to już koniec - zawodnicy się pakują, publiczność rozjeżdża do domów. Żegnamy się z Maćkiem, wyciskając z niego przysięgę, że jutro też przyjedzie i nie wystawi nas do wiatru. Zostajemy na torze sami z Michałem i Darkiem. Tym razem nerwy mnie trochę odpuszczają. Michał częstuje mocniejszym trunkiem i tak miło spędzamy wieczór. W międzyczasie ratujemy Michała, który pojechał pojeździć quadem Darka i utopił się w bagnie. Później dosiada się do nas Stefan, operator spychacza. Cóż mogę powiedzieć - dobrze, że Grzegorz zabrał Stefka do domu, bo mało brakowało, a za chwilę cała ferajna jeździłaby "Detem" po torze.

Nadchodzi niedziela. Znów budzi nas gwar i warkot silników. Śniadanko, herbatka, poranny przegląd motocykla - nigdzie nam się nie spieszy. Tym razem start naszej klasy zostaje przyspieszony - Darek chce nas wypuścić pomiędzy quadami a motocyklami solo. W międzyczasie Szymek dostaje telefon, że jedzie do nas grupa naszych fanów z Piotrkowa z transparentem zagrzewającym nas do boju.

Tymczasem nie ma Maćka i zachodzi obawa, że będziemy jechać sami. Trochę robi się markotnie, jeśli nie przyjedzie - będzie lipa. Zły jestem, bo ile razy jest jakieś spotkanie, zlot, tyle razy zawsze wokół ogniska, namiotów czy też stolika ludzie katują te swoje ruski. Tu mamy kawał specjalnego toru, zabezpieczenie, pole namiotowe z infrastrukturą za free, a chętnych brak. Nagle widzę, że pod bramę podjeżdża jakiś radziecki zaprzęg. To nie Maciek. Okazuje się, że to przyjechał Drewniany i będzie chciał spróbować swoich sił na torze!

Oborniki 2011

Za niedługi czas przyjeżdża też Maciek, ale już bez pasażera.

Oborniki 2011

Cieszymy się bardzo - pojadą aż trzy zaprzęgi. Wpada też nasz fan-klub z flagą.

Kończy się przepisowe półtorej godziny dla quadów i czas na nas.

Oborniki 2011

Grzegorz ponownie robi dla nas profesjonalny start z odliczaniem i dobiegiem, i ruszamy. Tradycyjnie ostatni, tradycyjnie z powodu zapinania zrywki. Po chwili jednak jesteśmy tuż za chłopakami.

Oborniki 2011

Nasza maszyna ma dużą przewagę w mocy jednostkowej; szczególnie zyskujemy na zakrętach 180 stopni, na górkach i na krótkim odcinku z olbrzymią liczbą dziur, które nasze sportowe zawieszenie połyka bez problemu.

Oborniki 2011

Tego dnia podchodzimy do skoków z większą odwagą i trzeba przyznać, że i wychodzą nam trochę lepiej, niż w sobotę. Na drugim okrążeniu przesuwamy się na drugie miejsce.

Oborniki 2011 Oborniki 2011

Dwukrotnie próbujemy minąć wolniejszego Drewnianego, ale wskutek jego gwałtownych hamowań zwalniamy, żeby uniknąć zderzenia. To bardzo dobry trening i nowe, cenne doświadczenie. W końcu wyprzedzamy i jego - na metę przyjeżdżamy pierwsi.

Okazuje się, że wskutek nieco ostrzejszej jazdy maszyna Drewnianego doznała awarii - pękły prawdopodobnie sprężyny w przednim zawieszeniu i posypały się zęby na talerzu w dyfrze. Ściągamy go do boksu i pożyczamy naszą lawetę, żeby mógł wrócić do domu.

Po nas jadą jeszcze motocykle solo różnych klas, wracamy więc na tor, żeby popatrzeć na prawdziwych fachowców.

Czas szybko leci; po wyścigach pora na rozdanie nagród. Przy każdym dekorowanym bijemy głośno brawa; trzeba mieć żelazną kondycję, żeby jechać w "cross-country" przez 1,5 h. Wreszcie czas na naszą czwórkę. Drewnianego nie ma, więc dyplomy i puchary odbieramy z Maćkiem.

Oborniki 2011 Oborniki 2011

Po rozdaniu nagród pozostaje nam już tylko wrócić do boksu, spakować graty i pożegnać się z organizatorami.

Dzięki, chłopaki - było super! Może nasz udział zainspiruje innych do startu w tej konkurencji.

Tradycyjnie już dziękuję naszym sponsorom - firmom Szlachet-Stal, Żwirowni Moników, ADS-Wszystko dla stolarzy i Oldtimer-Koni. Dzięki Wam pewne rzeczy są prostsze :-)


Napisał Brzytwa

Zdjęcia: Mikimoll