Wróć do: Ural Team Piotrków Tryb.

II etap mistrzostw Litwy - Rokiszki, 27.04.2013

Rokiszki 2013

W kwietniu 2013 zaczęliśmy przygotowania do wyścigu w Rokiszkach, na dobrze już nam znanej trasie "MOTO-ROKI", na której w zeszłym roku mieliśmy trzecie miejsce. Tor wymagający, ale po wymianie wszystkich amortyzatorów w motocyklu (oprócz koszowego) na amortyzatory Ohlins (tył) i Hulco (przód) moglibyśmy coś na nim ugrać. Po pierwszej górce jest tam odcinek bardzo pofałdowanej prostej, gdzie w zeszłym roku musieliśmy zwolnić, żeby nie stracić zębów. Dodatkowo start jest lekko pod górkę, a to z kolei nam służy bardziej niż innym załogom ze względu na nasze akcesoryjne tylne przełożenie "7".

Przed zawodami udało nam się zrobić trzy pełne treningi na naszym torze, co znacznie poprawiło nam nastroje. Nie mogę tez nie wspomnieć o nowym sponsorze - firmie ORLEN, której przedstawiciel zainteresował się nami na tyle, że logo ORLENU jeździ teraz z nami.

Rokiszki 2013

Jeśli czytacie nasze przygody od początku, to już wiecie, że po przyjeździe - za radą mistrzów crossu - zawsze najpierw idziemy obejrzeć trasę. Pogoda była kiepska - w Polsce już ciepło, ludzie w krótkich rękawkach, a na Litwie zimno, około 5 stopni na plusie. Na szczęście nie pada. Trasa w porównaniu z zeszłym razem niewiele się zmieniła, może trochę podrównali ją spychaczem.

Po krótkiej rozmowie z obsługującym tor Romasem wracamy do miasteczka Rokiszki i jedziemy do hotelu, w którym spaliśmy w zeszłym roku. Hotel jest cały czas w remoncie - ale poznajemy zarządzającego nim Edigisa. Ponieważ budynek jest remontowany, to i cena za nocleg jest przystępna: 35 litów od łba. Dodatkowo pokój (a w zasadzie trzy pokoje) jest 8-osobowy i ma dwie lodówki i telewizor. Resztę dnia po zakupach w pobliskim markecie spędzamy już na miejscu; samochód stoi sobie razem z motocyklem na parkingu miejscowego PKS pilnowany przez strażnika.

Nazajutrz po wczesnej pobudce jedziemy na zawody. Pogoda zaczyna się psuć; pada lekka mżawka i chyba z tej przyczyny frekwencja na zawodach jest niska. Właściwie jest mniej niż trzydziestu zawodników. Za to w naszej klasie jedzie siedem załóg, w klasie "350" jedzie ich sześć, i organizator zapowiada wspólny start. Oznacza to, że do biegu stanie aż 13 maszyn. W naszej klasie oprócz numerów "41", "16", "9" i "7" (załogi startujące na Uralach) pojawiają się dwie maszyny na innych silnikach - są to crossowe CZ 380, które również jadą z nami. W klasie solówek tym razem jest bardzo mało zawodników, natomiast zaszły pewne roszady w klasie "750 open""; oprócz tradycyjnej ekipy jedzie też ekipa chłopaków z Nociunai na motocyklu odkupionym od Algisa, a sam Algis jedzie na maszynie Linasa, który musiał wyjechać służbowo.

Po obowiązkowym powitaniu rozstawiamy namiot, zdejmujemy maszynę z przyczepy i idziemy się zarejestrować. Naszych licencji ciągle nie ma, przedstawiciel LMSF jednak ich wymaga. Czekamy więc na Irmantasa, który wyjaśnia problem. Rejestrujemy się bez nich i wracamy do samochodu. Co jakiś czas wpadają znajomi, starzy i nowi, wszyscy się cieszą, że przyjechaliśmy. Ja tymczasem idę poobserwować trening solówek.

Po nich na tor wjeżdżamy my; robimy zapoznawcze kółko, na którym wyprzedzają nas wszyscy. Motocykl stracił moc i nie chce się wkręcać na obroty. Zjeżdżamy do boksu a Boguś bierze się do roboty. Diagnoza jest prosta: przestawił się zapłon. Szybka regulacja i za chwilę jedziemy spróbować jeszcze raz. Niestety, czas treningu się skończył, pozostaje więc nam poćwiczyć na polnej drodze. Jest to może nie do końca legalne, ale trudno, gdzieś musimy sprawdzić nastawy. Tym razem jest OK, więc wracamy znów do boksu.

Tymczasem zaczyna się wyścig maszyn solo, a razem z nim zaczyna padać deszcz. Chowamy się więc do samochodu, Szymek odpala webasto. Jest naprawdę zimno i nieprzyjemnie. Siedzimy, gadamy, ustalamy taktykę, a tymczasem kończy się wyścig solówek i czas na nas. Ubieramy się szybko i już jesteśmy na starcie. Ustawiamy się zgodnie z zaleceniami organizatora. Po lewej mamy Arnoldasa, po prawej kogoś, zdaje się, na dwusuwie. Nadchodzi ten moment, w którym denerwuję się najbardziej - zawsze po tym, jak ruszymy, wraca spokój i opanowanie. Procedura startowa odbywa się tradycyjnie: 15, 5 - START!

Rokiszki 2013 Rokiszki 2013 Rokiszki 2013

Mimo, że zdenerwowany, to chyba jestem bardziej skupiony niż zawsze. To chyba zasługa treningów i doświadczenia na torze. Ruszamy ostro i płynnie i aż do pierwszego łuku jesteśmy na trzeciej pozycji. Po pierwszej górce tracimy ją, za chwilę wyprzedzają nas następni. Błąd polega na tym, że nie opanowaliśmy jeszcze skoków na nowym przednim zawieszeniu i nie możemy się przełamać, żeby odkręcić na maxa, zamknąć oczy i skoczyć. Nasi konkurenci tak to chyba robią - o lądowanie zaczynają się martwić dopiero, jak już wyskoczą w powietrze.

Rokiszki 2013

Tracimy więc kilka cennych metrów na rzecz "7"-ki i bezkonkurencyjnej "41". Padający wcześniej deszcz się skończył, jest tylko przenikliwie zimno, a pod kołami rozbabrana glina. Najdłuższy łuk w wyścigu bierzemy z dużą prędkością i przed nami jedna z najwyższych górek na tym torze. Wjeżdżamy na nią rozpędem. Mści się utrata pozycji na pierwszych paru górkach, bo teraz muszę jechać na winklach w wytartych koleinach. Na prostych mamy przewagę szybkości, bo nasze zawieszenie pracuje naprawdę nieźle, ale boję się wyprzedzać, żeby nie ugrzęznąć w błocie na poboczu, dlatego też posuwamy się za nimi i tracimy cenne sekundy. Peleton odskakuje, puszczamy ich celowo pokonując zakręty i górki tak, by dać odetchnąć silnikowi.

Rokiszki 2013 Rokiszki 2013

Trzymamy się na ogonie czołówki, kontrolując odległość. Tak przejeżdżamy kolejne okrążenie. Następnie postanawiamy zaatakować. Mając przewagę szybkości na wyjściu z łuku, udaje się nam wyprzedzić dwie załogi w dość krótkim odstępie czasu. Ktoś odpada z wyścigu, mijamy ich przy najbardziej ubłoconej górce na torze. Na nią najlepiej jest wjechać rozpędem, bo w glinie niesamowicie ślizgają się koła. Jednak ekipa przed nami wpada w poślizg i musimy zwolnić. O ile jednak oni mają trudności z podjazdem pod stromiznę, o tyle my zapinamy "1"-kę i wbijamy się na szczyt. Potem znowu gaz i już jesteśmy na paskudnym, źle wyprofilowanym zakręcie w prawo, gdzie wynosi nas na zewnątrz. Szymek jest już trochę padnięty, ja zresztą też - na następnym zakręcie w prawo sytuacja się powtarza i musimy wyciągać motocykl z piachu na łuku.

Rokiszki 2013 Rokiszki 2013

Do końca wyścigu zostają nam dwa kółka, kiedy czuję, że wyraźnie silnik słabnie. Po prostu przy maksymalnym odkręceniu zaczyna się dławić i "nie ciągnie". Mimo wszystko trzymamy się równo w stawce i wydaje mi się, że zajmujemy niezłą pozycję. W zasadzie pokonaliśmy prawie cały tor na trzecim biegu, co uważam za nasz mały sukces, ale teraz musimy zwolnić. Mimo wszystko jestem w dobrym nastroju, kiedy sędzia macha flagą na zakończenie wyścigu.

Rokiszki 2013 Rokiszki 2013

Ale była jazda! Pojechaliśmy na 100 procent naszych możliwości! Nie mogę rozprostować palców, tak zmarzły mi ręce. Szymek czuje to samo; wchodzimy do fury się trochę ogrzać. Boguś bierze się znowu za silnik, ale za nic nie może znaleźć przyczyny osłabienia mocy - lekko zwiększa luzy zaworowe na wydechu, co powinno nam pomóc. Za pół godziny idę obejrzeć wyniki: trzecie miejsce w pierwszej gonitwie! Oczywiście pierwsi są chłopaki z "41", druga - "7"-ka. Jakież jest moje zdziwienie, kiedy za jakiś czas okazuje się, że jesteśmy jednak na czwartym miejscu. Czyżby jakaś pomyłka sędziów? Trudno, nie dyskutujemy. Obserwujemy bieg klasy "750 OPEN".

Wracam do samochodu i omawiamy wspólnie taktykę na drugą gonitwę. Czwarte miejsce nie jest tragiczne, teraz należy pojechać po prostu równo i rozsądnie.

Czas mija szybko i już słyszę zapowiedź naszego biegu. Znowu zakładamy stroje i jedziemy na start. Niestety, bez chłopaków z "9" i "16"-ki, którym motocykle odmówiły posłuszeństwa.

Każdy z nas jest już nieźle zmęczony, czas na odpoczynek był zbyt krótki. Szymek przeskakuje na kanapę za mną, żeby dociążyć tylne koło. Ryk silników, komenda START - i już zaczynamy drugi wyścig.

Rokiszki 2013 Rokiszki 2013 Rokiszki 2013 Rokiszki 2013

Tym razem start poszedł nam trochę gorzej, ale jedziemy teraz w miarę równą grupą. Mimo zapewnień, że pojedziemy spokojnie, widzę kilka sytuacji, które wykorzystuję bezwzględnie: podczas najazdu na pierwszą górkę nasi konkurenci z "7" lekko zwalniają, ale my wprost przeciwnie i skaczemy po ich prawej stronie równiutko, jak w pływaniu synchronicznym. Otwarcie gazu i już prujemy łeb w łeb do pierwszego długiego łuku. Pech! Kałuża, a raczej bagno po prawej, musimy zwolnić, żeby nie zalać silnika, ale za chwilę gonimy ich już na powrocie. Nie wjeżdżam w koleinę, bierzemy ich z prawej strony i już lecimy na następną skocznię.

Rokiszki 2013 Rokiszki 2013

Tak samo na łuku 180 stopni przed publiką; nie jedziemy wytartym szlakiem, tylko mniej wytartym górą i zyskujemy cenną sekundę. Niestety, blokują nas na prawym łuku i grzęźniemy lekko w glinie. Na szczęście wygrzebujemy się z tego w miarę szybko, tyle tylko, że znów tracimy sekundy do lidera. Tyle że lider, "41", ulega awarii z powodu wydmuchania uszczelki pod głowicą! W naszej klasie jadą więc już tylko cztery maszyny! Przelatujemy przy trybunie publiczności i widzimy, że do końca zostały jeszcze dwa okrążenia. Jedziemy teraz stabilnie, utrzymując pozycję.

Rokiszki 2013

Na najdłuższym łuku przelatujemy wręcz książkowo, doganiając koleją załogę. Na błotnistej górce wyprzedzamy znowu z prawej, na krawędzi ryzyka. Lekko zwalniamy na szczycie i znowu jesteśmy przed publiką. Machnięcie flagą - koniec!

Zjeżdżamy do boksu. Zmęczeni, ale zadowoleni. Maszyna jest tak ubłocona, że nie ma szans jej doczyścić tu na miejscu.

Rokiszki 2013

Za parę chwil idę zobaczyć wyniki. Arnoldas mówi, że w tym biegu jesteśmy drudzy.

Cóż, kiedy na tablicy znowu mamy czwartą pozycję. Ogólnie na skutek awarii lidera lądujemy na piątej pozycji. Szkoda, tym bardziej, że pojechaliśmy naprawdę szybko.

Trudno, następnym razem będzie lepiej. Teraz czekamy tylko na rozdanie nagród. W naszej klasie pierwsze dwa miejsca zajmują załogi dwusuwowych CZ380, Arnoldas i Nerijus ("41") są na trzeciej pozycji. Ogólnie są jakieś problemy z sędziowaniem, bo na rozdaniu nagród wybucha awantura pomiędzy załogami dwusuwowych CZ380 z Litwy i Łotwy, a resztą. Nic z tego nie rozumiem, więc nawet nie zostajemy, tylko zbieramy się do hotelu. Żegnamy się serdecznie z naszymi litewskimi kolegami, a współorganizator następnego biegu w Poniewieżu zaprasza nas na 19-go maja.

Rokiszki 2013 Rokiszki 2013 Rokiszki 2013

Dziękujemy naszym sponsorom: firmie Szlachet-Stal, Żwirowni Moników, koncernowi ORLEN za pomoc w wyjeździe na zawody i przygotowaniu maszyny. Do zobaczenia w Poniewieżu.


Napisał Brzytwa