Wróć do: Ural Team Piotrków Tryb.

Vilaka - ostatni etap Pucharu Litwy i Łotwy w retrosidecarcrossie - 26.08.2012

Na zawody w Vilace wyjechaliśmy w piątek wieczorem. Impreza odbywała się w niedzielę, stąd musieliśmy wziąć wolny poniedziałek. Wcześniej oczywiście intensywnie trenowaliśmy, a do tego udało się nam usunąć niespodziewaną awarię magneta. Tak więc byliśmy przygotowani zarówno kondycyjnie, jak i sprzętowo - zmieniliśmy tylko tylną przekładnię na 8", ponieważ na poprzednich zawodach bardzo brakowało mi kolejnego biegu. 7" wydawała mi się już zbyt wolna.

Podróż minęła bez niespodzianek; zresztą tą drogą już jechaliśmy wcześniej do Ilukste. Jako ciekawostkę mogę dodać, że przejeżdżaliśmy przez miejscowość, w której odbywały się zawody balonowe - piękny to był widok, kiedy nagle zza budynku szkoły zaczęły unosić się różnokolorowe kule z podczepionymi gondolami.

Vilaka 2012

Prognoza pogody informowała nas o opadach w okolicy zawodów, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że jest sucho i słonecznie. Poznajemy organizatora, od którego dowiadujemy się, że jedyny hotel w mieście ma pełną obsadę. Jednak nasz nowy znajomy mówi, żebyśmy się nie martwili i dali mu pół godziny czasu, a na pewno coś wymyśli.

Idziemy więc tymczasem obejrzeć tor. Według informacji uzyskanych od obsługi, jest to tor z bardzo długimi tradycjami, sięgającymi jeszcze czasów ZSRR. Jak chwalą się miejscowi, podobnie wysokie notowania miał jedynie tor motocrossowy w Leningradzie.

Vilaka 2012

Dla nas najważniejsza jest teraz właściwa ocena toru i naszych możliwości. Są trzy bardzo strome podjazdy, w tym jeden, który na pewno wyeliminuje od razu tych, co jadą na zwykłych skrzyniach biegów. Na jego szczycie zamontowana jest listwa z podziałką podobną do tej, która monitoruje stan wody w rzekach - łatwo jest zmierzyć, patrząc z boku, kto jak wysoko wyskoczył. Podziałka jest do 7 metrów. Podejmujemy decyzję o zmianie tylnego przełożenia na 7" - uzyskiwana na nim maksymalna prędkość w okolicach 55km/h absolutnie tu wystarczy. Ponieważ, żeby wymienić tylną przekładnię, musimy rozpiąć przewód hamulca i potem go odpowietrzyć, mamy polowy trening praktyczny takiej wymiany. Zajmuje nam to niecałą godzinę.

W międzyczasie organizator informuje nas, że załatwił nam nocleg i będziemy spać w muzeum. Brzmi egzotycznie, zbieramy więc manatki i jedziemy się zakwaterować. Motocykl z przyczepą zostaje na miejscu, a jeden z organizatorów, Sandris, zapewnia nas, że zaopiekuje się nim, jak swoją własną maszyną.

Muzeum okazuje się być skansenem wsi łotewskiej, a pracownik - Janis - bardzo sympatycznym facetem, który nawet nie bardzo wie, na ile nas skasować za nocleg. Po długich naleganiach, postawiony pod ścianą informacją, że jutro wszystkie pieniądze mogą zostać przepite, wreszcie wydusza z siebie cenę, która okazuje się być śmiesznie niska.

Vilaka 2012 Vilaka 2012

Śpimy więc w fajnej, drewnianej chacie, co prawda bez bieżącej wody (kąpiel jest w rzece, a woda w studni), ale za to w super atmosferze. Janis oprowadza nas po muzeum i pokazuje różne wiejskie przyrządy i maszyny, zadając pytania, co do czego służy. Parę razy nas zagina, ale i tak znamy odpowiedź na większość z pytań. Potem żegna się z nami i zostawia nam klucz. Zostajemy w muzeum sami.

Vilaka 2012

Wieczorem zaczynają zjeżdżać się zawodnicy. Spotykamy Irmantasa z koszowym - mają do nas prośbę. Ekipę z Litwy, startującą na dwusuwie musimy odholować z trasy busem Szymka - mają jakąś awarię zapłonu. Ich bus jest z przyczepą, którą Irmantas podczepia do swojego samochodu, a ja holuję busa Litwinów. Linka rwie się dwa razy, ale jakoś się udaje. Z tej radości nasz kolega Irmantas, mimo że częściowy abstynent (tylko piwo), wychyla z chłopakami kielonka. Wykręcamy się jednak od dalszej części imprezy, wiedząc, że na niedzielę musimy być wypoczęci i bez kaca.

Vilaka 2012

Rano szybka pobudka i już za godzinkę meldujemy się w pełnej gotowości na torze. Szybko rozstawiamy namiot i idziemy pooglądać maszyny konkurencji.

Vilaka 2012

Brakuje załogi z Możejek (nr 111). Nie ma też Linasa, który pojechał na inne zawody o mniejszej randze. Reszta jest natomiast w komplecie. Witamy się ze wszystkimi i idziemy się zameldować w biurze zawodów. Standardowa procedura, jako że mamy już łotewską licencję motocrossową. Jest też pewna nowość - dostajemy małe sprytne urządzonko elektroniczne do zamontowania na ramie motocykla. Urządzenie to będzie zliczać nam okrążenia i mierzyć prędkość na wyścigu. Mocujemy je do widelca za pomocą dwóch opasek.

Czas płynie szybko i oto już słyszymy, że wołają nas na trening. Inaczej niż w Ilukste, trening maszyn z wózkiem 750 standard i 750 open odbędzie się osobno. Prowadzi na solówce Sandris, wszyscy jadą za nim. Organizator zmienia trasę dla naszej klasy - największy i najbardziej stromy podjazd zostaje pominięty, co wydaje się jedynym logicznym rozwiązaniem; mamy bowiem problemy z podjazdami na pozostałe górki. Szczególnie jeden wydaje się niebezpieczny, tym bardziej, że zaraz za nim jest bardzo stromy zjazd połączony z progiem i zakrętem w lewo. Jedynym w naszej stawce, który nic sobie z tego nie robi, jest Arnoldas z pasażerem. Jak zresztą sam twierdzi - "...trening czy wyścig - ja zawsze jadę na 100%...". Teraz już jesteśmy pewni - zmiana przełożenia była słuszna.

Vilaka 2012

Po treningu zjeżdżamy do boksu i wymieniamy się uwagami dotyczącymi techniki jazdy. Jemy drugie śniadanie i idziemy popatrzeć na wyścigi solówek. Kibicujemy naszym znajomym - w klasie "350" jadą Sandris Meiers i Janis Leitans, ale w pierwszym wyścigu idzie im tak sobie. My tymczasem odliczamy czas do startu naszej klasy. Godzina zleciała nie wiadomo kiedy - już słyszę zapowiedź, że za chwilę bieg maszyn "750 standard". Raz, dwa przebieramy się w ochraniacze i meldujemy się na polu startowym. W tym wyścigu jedzie 9 maszyn, część z klasy "350".

Vilaka 2012

W naszym biegu następuje to, co miałem okazję zaobserwować wcześniej: otóż opuszczenie blokady startowej nie pokrywa się z sygnałem START dawanym przez sędziego. Krótko mówiąc, operator maszyny startowej sam popełnia falstart, opuszczając blokadę zbyt wcześnie. Jestem stremowany, ale postanawiam kierować się raczej opuszczeniem blokady. Szymek zajmuje miejsce na kanapie za mną, dociążając tylne koło. START! Pada komenda, ale ułamek sekundy wcześniej opadła blokada, a my już rwiemy do przodu. Zresztą - jak wszyscy. Pierwszy łuk jest w lewo i w zakręt wchodzimy na piątej pozycji. Kolejny też w lewo, górka, i na kolejnym łuku w prawo zderzamy się z łotewską załogą na żółtej maszynie z dolnym silnikiem. Mam nadzieję, że nic im się nie stało, jadą dalej, ale my już ich wyprzedzamy i gonimy czołówkę.

Vilaka 2012

Cały czas na ogonie siedzi nam załoga zielonego Iża. O ile pod górę wyprzedzamy ich, to już z górki chłopaki biorą nas, ryzykownie przelatując na rozpędzie uzyskanym na zboczu. Za chwilę jednak ostry zakręt w lewo połączony z bardzo stromym podjazdem, na którym z kolei doganiamy ich tuż przy wierzchołku. Na zjeździe znowu nas wyprzedzają; zjazd jest naprawdę stromy i skrzynia wyje na maksymalnych obrotach. Jednak cały czas nasi przeciwnicy - "41" Arnoldasa i "8" Sauliusa - są przed nami. Doganiamy "8"-kę na wyjściu na prostą na części okrążenia przed publiką, ale za chwilę znowu od nas odchodzą. Gdzieś robimy błąd; dysponujemy przecież lepszym przyspieszeniem mimo ręcznego opóźnienia zapłonu. To proste - musimy szybciej zjeżdżać z podjazdów i na dole ostro hamować, nie ma innego wyjścia. Jak się okazuje, taktyka ta przynosi efekty, jednak w dwóch miejscach toru dalej popełniam błędy. Na ostrym zjeździe z progiem, tam, gdzie Arnoldas rozwija maksymalną prędkość, odruchowo zwalniam, bo nasze przednie zawieszenie mówi "dość". Podobna sytuacja jest na podwójnej małej "hopce" parę zakrętów za startem. Tam również zwalniamy - brakuje nam odwagi, żeby "odkręcić" i przeskoczyć od razu dwie górki, więc, żeby nie spaść pomiędzy nie, zamykam gaz przed pierwszą z nich.

Vilaka 2012

Na jednym z ostatnich okrążeń ma miejsce sytuacja, w której "8" przegina na zjeździe i wypada z trasy, jednak Saulius opanowuje motocykl, tracąc co prawda cenne sekundy. Wystarcza to jednak, żebyśmy go dogonili. Teraz trzymamy się mu bezpośrednio na ogonie. Musimy zaatakować - teraz, albo nigdy. Jeżeli ich wyprzedzimy, będzie pudło. Odkręcam teraz na prostej przed publiką na maxa, jeszcze górka, jeszcze zakręt i oto popełniam fatalny błąd, dając gazu przed podwójnymi górkami. Lądujemy tak nieszczęśliwie pomiędzy nimi, że prawie spadam z maszyny. Grube buciory uchroniły nogi, ale widzę, że Szymek spadł. Ledwie idzie, musiał fest grzmotnąć o wózek. Obracam się i widzę, że "8" utknęła na stromym podjeździe przed nami! Maszyna nie ma mocy, żeby podjechać pod stromiznę; albo nie mieli wystarczającej prędkości przed górką, albo mają awarię! To nasza szansa! Wrzeszczę na Szymka, żeby się pospieszył - jakbym miał wsteczny, to bym pod niego podjechał! Wreszcie jest; wskoczył - krzyczę mu, żeby tylko wytrzymał te dwie górki. Mijamy "8" - staram się jechać rozsądnie, koszowy trzyma się słabo. Żeby tylko dojechać teraz do mety.

Vilaka 2012

Mijamy bocznego sędziego, którym jest nasz kolega Ivars - sygnalizuje on, że przed nami jeszcze jedno okrążenie. Teraz spokojnie: jedno kółko wytrzymamy na pewno! Jedziemy teraz drudzy w naszej klasie, ale Arnoldasa ("41") nie widać. Pojawia się za nami tuż przed metą tylko po to, żeby nas zdublować. Koniec wyścigu! Mamy drugą pozycję - jeżeli pojedziemy podobnie w drugim biegu, będzie pudło.

Vilaka 2012

Zmęczeni zjeżdżamy do namiotu. Zawody na Łotwie różnią się tym od tych na Litwie, że przerwy są dłuższe i można lepiej odpocząć. Sądzę, że za te półtorej godziny zregenerujemy się na tyle, żeby dać z siebie wszystko po raz drugi. Wpada do nas Saulius - chce pożyczyć przewód zapłonowy i silikon. Okazuje się, że na tym feralnym dla niego podjeździe wydmuchało mu świecę z lewej głowicy - do mety dojechał przytrzymując świecę butem! Oto powód, dla którego musiał zwolnić. Pożyczamy mu potrzebne detale. W międzyczasie odwiedza nas łotewska telewizja, która przeprowadza z nami wywiad. Odwiedza nas też Polka, mieszkająca w Vilace na stałe. W ogóle przychodzi mnóstwo osób pogadać z drużyną z Polski.

Boguś sprawdza oleje, paliwo, i melduje o gotowości maszyny. Szczególnie dumny jestem z wynalazku, który pozwolił nam zamontować z tyłu oponę 120/90-18 Mitasa - kapeć jest szeroki i spisuje się na medal, a dzięki przeróbce uralowskiego bębna w ogóle nie ociera o kardan.

Jemy obiad, pijemy herbatkę i czekamy na drugi bieg.

Sandris informuje nas, że trasa w drugim biegu zostanie zmieniona: według niego dwa pozostałe strome podjazdy nie za bardzo nadają się dla naszej klasy. Powodują one rozciągnięcie peletonu, a że jedzie nas tylko dziewięć maszyn, wyścig niepotrzebnie się rozciąga i staje się mało widowiskowy. Dla nas teraz będzie trudniej, gdyż nasz atut - dobre przełożenia na podjazdach - straci trochę na aktualności. Będzie za to więcej małych górek i małych skoków, a trasa stanie się szybsza. Tym razem jedziemy w osiem załóg - Łotysze na dolniaku mieli awarię, rozsypała im się tylna przekładnia.

Podjeżdżamy na start i nawet nie czuję już zdenerwowania. Zmęczenie gdzieś minęło, jest tylko wola zwycięstwa i świadomość, że mamy duże szanse na punktowane miejsce.

Vilaka 2012 Vilaka 2012

START! Tym razem idzie nam lepiej i w pierwszy lewy zakręt wchodzimy jako czwarta załoga zaraz za "41", zielonym Iżem i "8"-ką. Tym razem jednak "8" nie daje nam szans; jadą szybko i mimo naszych starań nie możemy ich dogonić. Tor jest tak zryty, że w paru miejscach tworzą się koleiny do kolan. W takich miejscach o mały włos nie zaliczamy wywrotki.

Vilaka 2012

Po dwóch kółkach odzywa się zmęczenie. Trzymamy się jednak cały czas w stawce, tracimy sporo na skoczniach, jednak nadrabiamy to w zakrętach; szczególnie dobrze wychodzi nam teraz prawy zakręt tuż przed skocznią po lewej stronie pola startowego. Mam wrażenie, że za każdym przejazdem zyskujemy tam cenne milisekundy. "8" jednak jest od nas lepsza w skokach i cały czas odległość między nami jest stała. Tak też kończy się wyścig: mijamy Ivarsa, który macha flagą w szachownicę i dojeżdżamy do mety.

Vilaka 2012

Po zrzuceniu ochraniaczy biegnę do biura zawodów: ma miejsce ciekawa sytuacja: w pierwszym biegu byliśmy drudzy, a Saulius z kumplem trzeci. W drugim biegu byliśmy natomiast trzeci, a "8" Sauliusa druga.

Na razie nie ma jeszcze podsumowania i trzeba czekać do końca zawodów.

Czekamy więc, a kiedy ogłaszają, że będzie wręczenie pucharów, zakładamy nasze firmowe koszulki i idziemy pod scenę. Głośno oklaskujemy wszystkich zwycięzców, a szczególnie klasę "młodzików", którzy na tak trudnym torze pokazali stylową i szybką jazdę.

Wreszcie jest - nasza klasa. Sędzia wyczytuje nasze nazwiska - mamy trzecie miejsce!

Vilaka 2012 Vilaka 2012

Okazuje się, że decydujące znaczenie ma tu drugi bieg. Na drugim Saulius i Antanas, na pierwszym niedościgniony lider - Arnoldas z koszowym. Wszyscy biją brawo, a po zejściu z podium zostajemy zasypani gradem pytań, czy za rok też przyjedziemy. Chłopaki zapraszają nas jeszcze na zawody do Jaunmarupe i Wilna, ale ten wyścig jest dla nas w tym sezonie ostatni. Maszyna domaga się paru przeróbek, a i my mamy już zaplanowany wrzesień. W dobrych humorach wracamy do namiotu.

Tak po prawdzie podczas narady w naszym boksie przyznajemy słuszność sędziemu - Saulius i Antanas zasłużyli na wicemistrzostwo. Ale nie mogą się czuć pewnie - następnym razem nie pójdzie im z nami tak łatwo!


Napisał Brzytwa

Zdjęcia: Boguś, Krowa