Wróć do: MECHANIKA

Zawieszenie na wahaczu pchanym

Przednie zawieszenie na wahaczu pchanym pojawiło się w swoim czasie w rosyjskich motocyklach marki Dniepr, a także stosowane jest w obecnie sprzedawanych zaprzęgach marki Ural. Chwalone jest za poprawę trakcyjności, duży komfort i większe możliwości przy pokonywaniu przeszkód terenowych.

W poniższym artykule na własnym przykładzie chciałem przedstawić alternatywę dla sprzedawanych na bazarach gotowych nowych zawieszeń. Alternatywą tą ma być wykonanie takiego zestawu we własnym zakresie. Za bazę przyjmuję podstawowe teleskopowe zawieszenie. Podstawę stanowią lagi. Do ich wykonania potrzebna będzie rura konstrukcyjna bezszwowa Ø 36 mm grubościenna (ścianka 5 mm) o długości 1,2 metra. Rurę tę należy pociąć na dwa kawałki o długości 590 mm i na górnych końcach wykonać podtoczenie pasujące w górna półkę zawieszenia. Korki starych lag przydadzą się na wzór tokarzowi do wykonania gwintów wewnętrznych w powyższych rurach. Dół lagi to tuleje o wymiarach wewnątrz 36 mm a na zewnątrz 47 mm. W nich umieszczamy silent-bloki pochodzące od Renault Twingo z wahaczy przednich. Kod produktu to CORTECO 80000517 lub np. SASIC 40015300. Najlepiej, żeby szerokość tulei odpowiadała szerokości silent-bloków. Do tulei dospawać możemy prostopadle wałek o wymiarach odpowiadających wewnętrznemu wymiarowi lag.

Tak przygotowana tuleje możemy wcisnąć w dolną część lag. Na razie ich nie spawamy!!

Teraz należałby się wziąć za gięcie lag. Osobiście objeździłem kilka firm dysponującymi giętarkami do rur. Albo nie mieli odpowiedniej giętarki, albo wykręcali się tym, że nie mają odpowiednich kamieni do gięcia takiej rury. Zadzwoniłem nawet do mega-profesjonalnej firmy dysponującej giętarkami numerycznymi. Tam niestety oprócz kąta zażądano ode mnie promienia gięcia, co niby wiązało się z mega-skomplikowanymi obliczeniami matematycznymi. Ostatecznie wylądowałem w pobliskiej firmie zajmującej się profesjonalną budową samochodów 4x4. Tam właściciel stwierdził, że ma zwykłą giętarkę i jak chcę, to może mi to wygiąć, ale u niego roboczogodzina dużo kosztuje, i jak chcę, to mogę sobie sam wygiąć, on udostępni mi sprzęt (tzn. giętarkę i kątomierz). I tak, po wielu poszukiwaniach, sam sobie wygiąłem te rury ręcznie najlepiej jak potrafiłem i jak mogłem na takiej prostej giętarce.

Jest to jak najbardziej możliwe. Jeden stopień w tę czy w tę nie stanowi różnicy. O wiele ważniejsze jest, aby dwie lagi wygięte były wygięte dokładnie pod tym samym kątem. Sprawdzamy to po prostu przykładając wygięte rury do siebie i korygujemy w razie potrzeby. Należy pamiętać, aby przed gięciem zaznaczyć sobie na lagach punkt gięcia, podobnie na kamieniu, którym będziemy gięli. Jest to ważne gdyż podczas gięcia kilkakrotnie będziemy zdejmowali rurę z giętarki w celu pomiaru lub przymiaru do rury już wykonanej. Przy wymiarze Ø 36 mm mogą się pojawić problemy z dopasowaniem wymiaru kamienia do gięcia. Nie należy się tym martwić; przy tak potężnej rurze nie wpłynie to na jej załamanie lub nieprawidłowe ułożenie podczas gięcia.

Mnie udało się kupić dolny wahacz gotowy, jednak jego wykonanie to nic innego, jak zabawa z giętarką, tokarką i spawarką. Rura także bezszwowa grubościenna Ø 27 m.

Łącznik lag wykonujemy z tej samej rury. Najlepiej zmontować na wcisk posiadane lagi z wahaczem, przykręcić wszystko do półek, i dopiero wówczas dopasować łącznik, docinając i szlifując w taki sposób, aby, gdy spojrzymy z góry, obydwa łuki się pokrywały.

Dalsza część prac to uchwyty górne amortyzatorów. Ja zleciłem wycięcie plazmą w blasze 3 mm i 4 mm uchwytów amortyzatorów i uchwytów drążka reakcyjnego. Pozostało mi więc wszystko spasować i zespawać. Po wielu, wielu przymiarkach na oko i wielu pomiarach, ostatecznie doszedłem do wniosku, że to wszystko i tak nie jest idealnie proste. Porównywałem równoległość krawędzi dolnej półki i osi koła. Nie było idealnie, ale to chyba za sprawą tego, że sam wahacz wydawał się być krzywy w 3 płaszczyznach. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie ma co się pierdzielić i zespawałem wszystko, w nadziei że jak wszystko będzie ciasno spasowane, to całość osiągnie pożądaną prostość. Ja przyspawałem górne uchwyty amortyzatorów po obu bokach rur lag. Jednak warto przyspawać je z lekkim odsadzeniem na zewnątrz. Będzie wówczas więcej miejsca na błotnik. To samo tyczy się uchwytów drążka reakcyjnego. Te należałoby przyspawać bliżej wewnętrznej krawędzi lagi. Pozwoli to na łatwiejsze poprowadzenie drążka (płaskownika) do uchwytu na tarczy kotwicznej. Dokupiłem tarczę kotwiczną z 2 rozpierakami. W miarę mało inwazyjnie przystosowałem ja do pracy z wahaczem. Wywierciłem 2 otwory, a środek wzmocniłem, wspawując kawałek aluminium.

Do tak przygotowanej tarczy przykręciłem wyspawany uchwyt. W celu łagodniejszego przenoszenia obciążeń, sam płaskownik zakończyłem tuleją z osadzoną w niej tuleją gumową od amortyzatorów.

Już na etapie przymiarek pojawił się problem, bo sam dolny wahacz zahaczał o kolanko rury wydechowej poprowadzonej 2 w 1. Myślę, że przy tradycyjnym wydechu nie będzie tego problemu.

Ja poradziłem sobie w ten sposób, że w celu zwiększenia prześwitu pojazdu poprowadziłem rury górą. Oryginalne osłony lag należało nieco skrócić.

Przy ustalaniu wysokości mocowań amortyzatorów założyłem, że jak całość opadnie na koła, to i amortyzatory troszkę siądą. Niestety moje założenia okazały się błędne. Amorki przednie praktycznie się nie ugięły i mam teraz troszkę wyższy przód niż chciałem. Po zmontowaniu całości, przy pierwotnym mocowaniu błotnika motocykl wyglądał dość pokracznie.

Musiałem dopracować mocowanie błotnika, obniżyć go. Nie jest tak łatwo przypasować uralowski błotnik do dnieprowskiego zawieszenia. Bez cięcia się nie obyło. Do tego dołożyłem filigranowy chlapacz (fartuch).

Dopiero wówczas osiągnąłem zadowalający mnie rezultat. Motocykl przeszedł pierwsze próbne testy. Wstępny wynik jest pozytywny. W związku z podniesieniem motocykla względem kosza konieczna będzie korekta wychylenia pionowej osi motocykla, bo obecnie motocykl przechylony jest do kosza, a wiadomo, że powinno być odwrotnie.

Ogólnie pracy było dużo. Nazwałbym to nie tyle wykonywaniem a konstruowaniem, rzeźbieniem zawieszenia. Głównie za sprawą tego, że nie miałem obok zaprzęgu z wahaczem, gdzie mógłbym popatrzeć lub pomierzyć to i owo. Do wszystkiego musiałem dochodzić sam. Polecam taka zabawę, satysfakcja z wykonania powyższego zawieszenia samemu jest ogromna.

Motocykl po zaliczonym teście.


Wykonał, opisał i sfotografował: ZORG